poniedziałek, 27 października 2008

A może jeszcze zmienię zdanie...? ;)

No to znów posiedziałam sobie aż do nocy, ale nic to, bo wg starego czasu to całkiem młoda godzina jeszcze. ;)
Zeszło mi tak długo, bo musiałam bardzo poważnie zastanowić się, czy pokazać Wam zdjęcia Asiolka...z balu "halołinowego". Trochę niezręcznie byłoby mi ustawiać na bloga powiadomienie, że zawiera treści dla dorosłych (tymi treściami byłyby straaaaszne foty, hi hi), ostatecznie więc postanowiłam wrzucić jedno zdjątko, które oprawiłam podczas rozmyślań. ;)

darmowy hosting obrazków

Pozdrawiam Was nocnie i życzę udanego tygodnia, pomimo nostalgii, jaka w najbliższych wielu będzie towarzyszyć z uwagi na zbliżające się Zaduszki oraz Święto Zmarłych.

czwartek, 23 października 2008

Off Fashion - edycja jesienna. Agnieszka w półfinale.

Niecałe dwa tygodnie temu Asiolkowa siostra natknęła się w sieci na informację o trwającym właśnie, a właściwie dobiegającym już końca konkursie na najlepszy projekt ubioru utrzymanego w offowym, niebanalnym klimacie.
Ach, co to się w domu działo! I chciałaby spróbować swoich sił, i bała się, nie wspominając o tym, że zgodnie z regulaminem organizator - Off Fashion - zapraszał do udziału w konkursie uczniów, studentów i absolwentów uczelni artystycznych i szkół projektowania ubioru.
Na szczęście po licznych namowach, by niezależnie od tego wysłała kilka swoich prac, Agnieszka przystąpiła do pracy z taką werwą, że aż dymiło się z jej pokoju. ;)
Na szczęście, bo nie tylko już po wysłaniu prac konkursowych doczytałam, że do udziału w konkursie zostały zaproszone również indywidualne osoby, których pasją jest
projektowanie ubioru, ale i dlatego, że...Agnieszka zakwalifikowała się do półfinału!
Tak więc w dniu 14 listopada moja córa wyjeźdża do miasta mody, gdzie o godz. 16:00 stanie w szranki z pozostałymi półfinalistami.
Gratuluję serdecznie, córeńko i już zaciskam kciuki za powodzenie w finałowym konkursie.
A oto i prace, które spodobały się jury, owoce niczym nieskrępowanej wyobraźni mojego dziecka:


darmowy hosting obrazków

poniedziałek, 20 października 2008

Jutro Warszawa, a dziś...fotka ;)

Ostatnio rozwala mnie na łopatki totalny brak czasu na przyjemności. Wczoraj dopiero udało mi się troszkę pogrzebać w moim ukochanym programiku graficznym, w przerwach pomiędzy lekturą kolejnych przepisów i aktów prawnych.;)

darmowy hosting obrazków

A jutro tatuś Asi posmakuje troszkę tego mojego "nicnierobienia" w domu, ponieważ ja wyjeżdżam do Warszawy na negocjacje w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Wraz z forumową ekipą (dla zaciekawionych -> klik) spotkam się także z pełnomocnikiem rządu ds. ON, panem Jarosławem Dudą.
Szkoda, że małżowin nie będzie musiał ani prać, ani gotować, ani sprzątać, ani prasować, tylko odstawić Myszkę do szkoły, odebrać ją i zadbać o jej brzuszek, by nie burczał z głodu oraz bezpieczeństwo. I aż by się chciało, aby Asia od samego rana miała fatalny humor.To byłby dopiero pełny smak. ;)

czwartek, 16 października 2008

Słów kilka o szkole

Image Hosted by ImageShack.us Jeszcze wczoraj była śliczna złotopolska jesień. Nawet motyle jeszcze jakieś zabłąkane przemykały tu i ówdzie, a dziś już pogoda ani nie zachęca do spacerów, ani nie nastraja optymistycznie. Nieuchronnie zaczyna się okres wyczekiwania na pierwsze wiosny tchnienie, kiedy słońca jednak więcej, a i dni przybywa.
Niezmienny za to pozostał zapał Asi do szkoły. Nie zniechęca jej nawet fakt, że weekendy musimy spędzać nad ćwiczeniami, gdyż nie zawsze ma chęć pracować na lekcjach. W końcu tyle się w tej szkole ciekawego dzieje, że żal byłoby w domu siedzieć.
A to ktoś ma swoje święto i częstuje cukierasami, albo ząb któremuś dziecku wypadnie i można podyskutować o szczodrości Wróżki Zębuszki. Czasem można także wymknąć się na randkę, gdy pani wzrok odwróci na chwilę. Tak, tak. Moje dziecko poczuło miętę przez rumianek do niejakiego - nomen omen - Witka, z którym bardzo chętnie spędza czas i na zabawie, i na gadaniu, czyli zagłuszaniu Pani. Z tego powodu, z gadania znaczy się, w ramach kary obojgu trafiły się już w dzienniczku po dwie czarne mrówki. Nie wiem jak Witek, ale Asia bardzo się tym przejęła i dla równowagi przyniosła ze szkoły dwa słoneczka. I jedno i drugie to pieczątki wstawiane do dzienniczka.
Od dwóch tygodni Myszka ma swoich dwóch kierowców. Rano przyjeżdża po nas p. Rafał, a ze szkoły odwozi nas p. Darek. Obaj od pierwszego wejrzenia przypadli nam do gustu.;) I to także sprawia, jak sądzę, że Asiolek każdego ranka z ochotą zbiera się do wyjścia. Ale w piątki szczególnie, bowiem w klasie jest taki jeden całkiem sympatyczny zwyczaj o nazwie "Piątek-wyjątek". Oznacza to, że w te dni każde dziecko może przynieść ze sobą do szkoły swoją ulubioną zabawkę.
Na koniec dodam jeszcze, że zamiast typowej rytmiki dzieciaki uczą się tańczyć pod fachowym okiem instruktorów ze szkoły tańca WENA. Asia niechętnie bierze w tych zajęciach udział, ale najwyraźniej podpatruje i uważnie słucha uwag, bo jak tylko usłyszy rytmiczną muzykę to nie potrzebuje zachęty do tańca. Ja zaś z podziwu wyjść nie mogę, że można tak dobrze radzić sobie mimo kuli. I myślę, że całkiem fajnie Mysi to wychodzi - nie tylko ma poczucie rytmu, ale i bioderkami potrafi kręcić, i nogi, które chodzić nawet nie miały całkiem nieźle drobią taneczne kroczki.O, jak dobrze, że Asieńka "schodziła" pierwsze kule. One były bardzo ciężkie w porównaniu z nowymi, które dostała od nas niedawno i być może z tych hołubców Asiolkowych nici by były. A tak to teraz mam już niemal pewność, że moja córeczka zatańczy kiedyś tam na swoim weselu.;)

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę Wam udanego weekendu.:)

czwartek, 9 października 2008

Asia-Szczerbasia

Od kilku dni Asia chodziła rozczarowana, że kiwający się już dość mocno ząbek ciągle nie chce wypaść. Zwłaszcza, że dopiero co do Nikusia przyszła Zębowa Wróżka. ;) Ja zaś plątałam się zmartwiona nieco, bo Asia straciła apetyt i to bynajmniej nie z powodu zazdrości o tego Nikodemowego mleczaka i wizytę Zębuszki. Po prostu trudno jej było gryźć cokolwiek z takim kiwaczkiem w buziaku.
Dziś wpadłam na "szatański" pomysł i marzenie Asiolka stało się faktem.
Gdy Myszka wróciła ze szkoły w zasadzie bez zastrzeżeń przyjęła moją propozycję usunięcia kłopotu. Zapytała tylko, czy bardzo będzie bolało. Ufnie otworzyła swój słodki pyszczuś, a po kilku sekundach ze zdziwieniem wykrzyknęła "Ależ to nic a nic nie bolało!".
Teraz tylko trzeba odzyskać sakiewkę na mleczaki, którą celem naprawienia zabrała do domu mama Asiolkowego kolegi. Po prostu z jego pomocą od sakiewki odpadły frędzelki. Tak to bywa, gdy takie niezwyczajne rzeczy nosi się do szkoły - wszyscy by chcieli takie mieć i wyrywanie sobie nawzajem gotowe.
A sakiewka była w szkole niezbędna, "bo a nuż wtedy właśnie ząb wypadnie".

darmowy hosting obrazków

Wszystko pięknie, ładnie, tylko że teraz to ja mam problem.
Wg tradycji wróżka zabiera ząbek spod poduszki, a w zamian zostawia pieniążka. Tymczasem Mysia, zainspirowana przez Agnieszkę zbiorem jej zębów różnej maści skrywanym w pudełeczku po zapałkach, koniecznie chce zająć się kolekcjonowaniem własnych. No i masz, babo, placek...
Muszę coś do rana wymyślić, bo inaczej będzie wtopa.;)

poniedziałek, 6 października 2008

Początek współpracy z Partnerem ;)

Miało być lepiej i łatwiej, czyli dziecko do szkoły, a mama w domu. Z nadzieją, że w końcu wykuruje to cholerne zapalenie oskrzeli, które pojawiło się całkiem podobnie, jak w zeszłym roku, gdy pogoda spaskudniała i zrobiło się zimno.
Od dziś Asia miała być wożona do szkoły przez jedną z korporacji taksówkarskich w naszym mieście. Muszę koniecznie znaleźć sposób, by poznać dokładnie szczegóły umowy, jaką wydział ekonomiki podpisał z ową korporacją. Bo sposób jej realizacji, zakładając, że nie przewiduje spóźnień dajmy na to, jest - jak dla mnie - nie tylko trudny do zaakceptowania, ale wręcz nie do przyjęcia.
Już w ubiegły czwartek podałam plan Asiolkowych lekcji i umówiłam się z panią B. na konkretne godziny rano i popołudniu. Pani B. wprawdzie zastrzegła, że mogą być problemy z podstawieniem taksówki na umówioną porę, ale nie sądziłam, że tak naprawdę będzie.
Tuż przed 8-mą rano w pełnym rynsztunku stanęłyśmy z Myszką przed domem. Po kilku minutach stało się jasne, że zaliczymy pierwsze w życiu spóźnienie na lekcje. Krótka rozmowa z dyspozytorką "Ciągle szukamy kierowcy" i szybka decyzja: wracam do domu po wózek. Dzięki temu zminimalizowałaam spóźnienie do 10-ciu minut. Kto wie, na którą dotarłybyśmy do szkoły, gdybym miała cierpliwość czekać na znalezienie kierowcy, którego nie znaleziono od czwartku?
I jeszcze te pretensje "To po co pani tak szybko z domu wyszła?" Ręce opadają.
I jak tu wytłumaczyć dziecku, że prawdą jest wpajana od lat zasada, że punktualność to jedna z najważniejszych zalet człowieka. Cecha, która stanowi o tym, czy jesteśmy traktowani poważnie.
Miłego dnia życzę wszystkim.

Suplement (7.10)
Warto było się uprzeć i nie zgodzić się ani na transport tuż po 7.30, ani na kolejny możliwy, godzine później.
W pierwszym wypadku zabrakłoby nam czasu na poranne czynności, które dla Asi oznaczają sporo więcej, niż dla zdrowych dzieci. W drugim zaś Myszka każdego dnia spóźniałaby się do szkoły jakieś pół godziny. Jedno i drugie nie do przyjęcia.
Wczoraj, tuż przed piętnastą, zadzwoniła do mnie p. B. z informacją, że mamy transport o 7.50. To dość dobra pora. Wprawdzie we środy będziemy musiały czekać w szatni na lekcje aż pół godziny zamiast piętnastu minut, jak w pozostałe dni, ale nic to. Ważniejsze jest to, że przestanę wyć z bólu nadgarstków (od pchania wózka), a i padnięta już jak dotąd nie będę. No i jest szansa, że Asia nie będzie chorowała tak, jak w zeszłym roku. Bo co innego przejechać 2 km w ciepłym aucie, a co innego w wózku podczas silnych wiatrów czy mrozów.
I jeszcze jedno. Rano będzie nas woził zawsze ten sam kierowca, popołudniu natomiast dwóch na zmianę. Może z czasem uda się umówic z panami tak, bym nie musiała Asiolkowi w tych "podróżach" towarzyszyć...? Zobaczymy.

niedziela, 5 października 2008

Pierwszy sukces Asiolka w szkole

W czwartek znalazłam w dzienniczku lakoniczną informację o mającej odbyć się w sobotę imprezie w jednym z domów kultury, podczas której bądą wręczane dyplomy. Następnego dnia pani poprosiła, aby w poniedziałek dzieci przyniosły dyplomy do szkoły to pokseruje je i powiesi na tablicy wiszącej na szkolnym korytarzu. "Niech nasza klasa wreszcie zaistnieje. Niech wszyscy wiedzą, że w 01 także coś się dzieje" - powiedziała pani. I choć z powodu choroby nie bardzo miałam ochotę gdziekolwiek się wybierać z Myszką, to jednak machnęłam ręką na deszczycho i pojechaliśmy. Jak się później okazało, była to słuszna decyzja, bo Asia wzięła udział w "Kartoflince", czyli konkursie plastycznym na ziemniaczana postać oraz biżuterię z ziemniaka i...

Byłam bardzo zdziwiona, gdy zorientowałam się, że na imprezę przybyło tylko troje dzieci z Asiolkowej klasy. W jeszcze większe osłupienie wpadłam, gdy pośród prezentowanych na wystawie nagrodzonych prac jako jedną z pierwszych dostrzegłam pracę...własnego dziecka. Nie pomyślałam, że nagradzanie wszystkich dzieci jak leci to przedszkolny zwyczaj, a szkoła to nowy zupełnie inny etap życia, także dlatego, że zaczyna się typowe współzawodnictwo.
Asieńko, gratuluję Ci serdecznie pękając z dumy.

Asia odbiera nagrodę w kategorii bizuteria z ziemniaka:

darmowy hosting obrazków

Nagrodzony naszyjnik:

darmowy hosting obrazków

A tak Asia tańczyła w rytm hymnu na cześć ziemniaka:


piątek, 3 października 2008

Razem możemy więcej raz jeszcze

Witam Was serdecznie.
Jakis czas temu wspominałam o ogólnopolskiej akcji na rzecz poprawy warunków życia osób opiekujących się swoimi niepełnosprawnymi bliskimi. Dziś zapraszam do obejrzenia reportażu: