poniedziałek, 6 października 2008

Początek współpracy z Partnerem ;)

Miało być lepiej i łatwiej, czyli dziecko do szkoły, a mama w domu. Z nadzieją, że w końcu wykuruje to cholerne zapalenie oskrzeli, które pojawiło się całkiem podobnie, jak w zeszłym roku, gdy pogoda spaskudniała i zrobiło się zimno.
Od dziś Asia miała być wożona do szkoły przez jedną z korporacji taksówkarskich w naszym mieście. Muszę koniecznie znaleźć sposób, by poznać dokładnie szczegóły umowy, jaką wydział ekonomiki podpisał z ową korporacją. Bo sposób jej realizacji, zakładając, że nie przewiduje spóźnień dajmy na to, jest - jak dla mnie - nie tylko trudny do zaakceptowania, ale wręcz nie do przyjęcia.
Już w ubiegły czwartek podałam plan Asiolkowych lekcji i umówiłam się z panią B. na konkretne godziny rano i popołudniu. Pani B. wprawdzie zastrzegła, że mogą być problemy z podstawieniem taksówki na umówioną porę, ale nie sądziłam, że tak naprawdę będzie.
Tuż przed 8-mą rano w pełnym rynsztunku stanęłyśmy z Myszką przed domem. Po kilku minutach stało się jasne, że zaliczymy pierwsze w życiu spóźnienie na lekcje. Krótka rozmowa z dyspozytorką "Ciągle szukamy kierowcy" i szybka decyzja: wracam do domu po wózek. Dzięki temu zminimalizowałaam spóźnienie do 10-ciu minut. Kto wie, na którą dotarłybyśmy do szkoły, gdybym miała cierpliwość czekać na znalezienie kierowcy, którego nie znaleziono od czwartku?
I jeszcze te pretensje "To po co pani tak szybko z domu wyszła?" Ręce opadają.
I jak tu wytłumaczyć dziecku, że prawdą jest wpajana od lat zasada, że punktualność to jedna z najważniejszych zalet człowieka. Cecha, która stanowi o tym, czy jesteśmy traktowani poważnie.
Miłego dnia życzę wszystkim.

Suplement (7.10)
Warto było się uprzeć i nie zgodzić się ani na transport tuż po 7.30, ani na kolejny możliwy, godzine później.
W pierwszym wypadku zabrakłoby nam czasu na poranne czynności, które dla Asi oznaczają sporo więcej, niż dla zdrowych dzieci. W drugim zaś Myszka każdego dnia spóźniałaby się do szkoły jakieś pół godziny. Jedno i drugie nie do przyjęcia.
Wczoraj, tuż przed piętnastą, zadzwoniła do mnie p. B. z informacją, że mamy transport o 7.50. To dość dobra pora. Wprawdzie we środy będziemy musiały czekać w szatni na lekcje aż pół godziny zamiast piętnastu minut, jak w pozostałe dni, ale nic to. Ważniejsze jest to, że przestanę wyć z bólu nadgarstków (od pchania wózka), a i padnięta już jak dotąd nie będę. No i jest szansa, że Asia nie będzie chorowała tak, jak w zeszłym roku. Bo co innego przejechać 2 km w ciepłym aucie, a co innego w wózku podczas silnych wiatrów czy mrozów.
I jeszcze jedno. Rano będzie nas woził zawsze ten sam kierowca, popołudniu natomiast dwóch na zmianę. Może z czasem uda się umówic z panami tak, bym nie musiała Asiolkowi w tych "podróżach" towarzyszyć...? Zobaczymy.

7 komentarzy:

Nadwrażliwiec pisze...

Początki z czasem są trudne, ale z czasem może się to unormuje, czego Wam życzę!

KajaS pisze...

Wiadomość nie była radosna, ale suplement jest o wiele pogodniejszy, a przynajmniej dający nadzieję, na to, że ułatwi Wam choć troszkę życie... Całuski.

Anonimowy pisze...

A nie prościej zdać prawko i nie użerać się z panią B?To naprawdę ułatwia życie.:)))
Buziolki i jestem zła,bo słyszę,że tam u Was to cieplutko a u nas to już jesień w tej najgorszej postaci.:(

Anonimowy pisze...

Buuu a czemu wyszłam anonimowa???

Anonimowy pisze...

To ja, kurka wodna, ta anonimowa,Kasia Grześkowa.

Marta pisze...

Jak nie pisała, to nie pisała. A jak już zaczęła, to z takim rozmachem, że ho ho ho!;) Miło Ciebie widzieć, Kasiu. Cieszę się, że znalazłaś dla nas chwilkę. Bo za chwilę to chyba przez jakiś czas w ogóle kompa nie będziesz odpalała. Hi hi.
Prawko? Hmmm...Już wkrótce kontynuacja jazd.;)
Z dowozem do szkoły jak na razie jest w jak najlepszym porządku. I oby tak już zostało.
Dziewczynki, Dzięki serdeczne za komenty. Pozdrówka serdeczniaste dla Was.

KajaS pisze...

A prawko to Martula zdasz na pewno, tylko czy potem zainkasujesz mężulkowi autko, czy będziesz miała własnego pomykacza? ;)