wtorek, 21 grudnia 2010

Przeczołgać pacjenta - oto dewiza Narodowego Funduszu Zdrowia

Milowymi krokami zbliża się przymiarka nowych ortez, a wraz z nią złożenie zamówienia na buty. Udałam się więc do naszego oddziału NFZ celem podbicia wniosków, które na tę przymiarkę dostarczyć musimy, gdyż w przeciwnym razie nowy sprzęcik trzaśnie nas po kieszeni, bagatela 3.800,- plus prawie tysiąc złotych za buty.
Kilka dni temu, zanim jeszcze udałam się do ortopedy po owe wnioski przezornie zadzwoniłam do funduszowskiego punktu obsługi pacjenta, by u źródła uzyskać dokładne informacje, co ma zostać napisane na druku, bym nie została odesłana z kwitkiem i do lekarza nie musiała wracać. Bo to i mój czas i jego, a ten szanować należy bez względu na to, kogo dotyczy.
Dowiedziałam się, że trzeba dobrze uzasadnić konieczność zakupu nowych ortez, ponieważ nie upłynął jeszcze ustawowy okres użytkowania poprzednich, ustalony przez ministra zdrowia na lat 3. Czyli poza tym, że Asia zwyczajnie z tamtych wyrosła dochodzi jeszcze operacja i przez to zmiana warunków anatomicznych. Tyle. Przypuszczałam, że jak zawsze na koniec roku kalendarzowego fundusz nie ma już pieniędzy na refundację i rację miałam, ale miła pani zapewniła mnie, że powodów do zmartwień nie ma, bo otrzymam promesę - wnioski "staną" w kolejce do realizacji w styczniu 2011.
Niestety, ta moja przezorność okazała się zbędna, bo i tak odeszłam z niczym. Człowiek uczy się przez całe życie, a i tak umiera głupi. Ja...umarłam dzisiaj.
Moje dziecko ma ponad 9 lat, więc byłam pewna, że mam naprawdę sporą wiedzę n/t rozszczepu kręgosłupa, które jest równoznaczne z upośledzeniem funkcji narządu ruchu, i wodogłowia, które może mu towarzyszyć, ale wcale nie musi. A dziś dowiedziałam się, że rozszczep kręgosłupa to...wodogłowie i dopóki lekarz nie opisze na wnioskach schorzenia nóg Asi, to mówiąc prosto kasy z NFZ nie dostaniemy, bo wg szefowej
małopolskiego oddziału NFZ (czy tam innej ważnej persony, nie wiem, bo w rozmowie telefonicznej tylko imieniem i nazwiskiem się przedstawiła) mało które dziecko potrzebuje zaopatrzenia ortopedycznego. Ewentualnie, jak mi zasugerowano jako najlepsze rozwiązanie sic!, lekarz może na wniosku wpisać...inną jednostkę chorobową! Taką, na jaką bezsprzecznie ortezy i buty ortopedyczne się należą.
Ja dociekliwa jestem, więc zapytałam o podstawę prawną odmowy oraz (idiotycznego w mojej ocenie) żądania szczegółowego opisu, na który nota bene na wniosku nawet miejsca nie przewidziano, skoro przez 8 lat wystarczyło podanie kodu choroby, a teraz to za mało. Poprzednio wniosek na ortezy podbijałam 1,5 roku temu, może zatem coś w przepisach się zmieniło, a ja jestem tego nieświadoma? Pani uprzejmie, acz z wyczuwalnym zniecierpliwieniem podała mi źródło odsyłając mnie do ROZPORZĄDZENIA MINISTRA ZDROWIA z dnia 29 sierpnia 2009 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu zaopatrzenia w wyroby medyczne będące przedmiotami ortopedycznymi oraz środki pomocnicze.
Po powrocie do domu rzuciłam się do komputera i w oczekiwaniu na powrót Asika ze szkoły spokojnie zgłębiłam się w lekturę dziennika, z którego wcale nie wynika, że warunkiem podbicia wniosków jest dokładne opisanie choroby. Dodać muszę, że zanim wyszłam rozgoryczona z punktu obsługi klienta przytomnie zapytałam, gdzie lekarz ma wpisać żądane informacje, bo na druku brak na to odpowiedniego miejsca. "O, tu lub tu", palec wskazał marginesy...
Kultura osobista nakazuje mi zachować komentarz dla siebie. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że poczułam się także upokorzona i zniesmaczona faktem podważania kompetencji lekarzy, zarówno specjalistów prowadzących dziecko, jak i tych, a może nawet przede wszystkim tych z komisji wydających orzeczenia o niepełnosprawności. Punkt 1 wskazań dotyczących podstawy wydania Joasi orzeczenia brzmi bowiem: "Konieczność zaopatrzenia w przedmioty ortopedyczne, środki pomocnicze oraz pomoce techniczne ułatwiające funkcjonowanie".
Październikowa operacja Myszki kosztowała nas 11.900. Można śmiało przyjąć, że to kwota, jaką NFZ na nas zaoszczędził. Do niej należałoby dodać ponoszone przez nas samych koszty wszystkich (nie wynikających z kaprysu a z konieczności, niestety) wizyt prywatnych u ortopedów, nefrologa i pediatry, u okulisty i w gabinecie radiologicznym, za badania, bo pediatra/lekarz pierwszego kontaktu skierowania nie wypisze z obawy, że mu po pensji pojadą albo oczekiwanie na terminy koszmarnie długie a trzeba na cito niemal. Np. rezonans magnetyczny kręgosłupa kosztował nas ponad 450 złotych, bo do operacji wynik niezbędny był i nie mogliśmy czekać na to badanie 3 miesiące. Tak jak nie mogliśmy czekać 1,5 roku na operację Asiolkowych nóżek, a tak długo musielibyśmy czekać na nią na fundusz zdrowia.
Płacimy niemałe składki na NFZ i mamy z tego...wiadomo co.
Amen.

Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Oj, bardzo dobrze to rozumiem, mieliśmy dokładnie taka samą sytuację z wnioskiem na ortezy. Lekarz dopisał uzasadnienie i nie poszłam już do centrali NFZ tylko do punktu terenowego i mimo że pani w centrali zapewniała nas że wniosek poleży jeszcze tydzień w kancelarii, tu podbity został na miejscu :) Ostatnio przyśpieszałam wniosek na wózek aktywny i byłam pewna, że nie obejdzie się bez czekania, a tu miłe zaskoczenie - w punkcie terenowym podbity na miejscu bez jakichkolwiek pytań! Puenta: nie warto biegać do centrali, tam pracują przewrażliwieni ludzie, punkty terenowe są normalne :)
Pozdrawiamy!
O

Marta pisze...

Ja zawsze do terenowego punktu chodzę, zwłaszcza, że niemal po sąsiedzku z Prokocimiem jest (do centrali musiałabym pół miasta w korkach przejechać). Tyle, że od pani tam pracującej usłyszałam, że zgodnie z prikazem do centrali zadzwonić musi i podbije wnioski, jeśli od "góry" pozwolenie na to dostanie, a "góra" zezwolenia nie udzieliła. Wiem, że w innych województwach sprawy przedstawiają się inaczej i wnioski są podbijane bez ceregieli. I nie rozumiem tego skoro przepisy są jedne, obowiązujące na terenie całego kraju.
Cieszę się, że Ty nie musiałaś "stoczyć boju" o to, co się Twojemu dziecku należy i mam nadzieję, że takich szczęściarzy jest znacznie więcej.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

Anonimowy pisze...

Marta, przyjedź w takim razie do nas do Katowic wniosek podbić :) Przy okazji wpadnij pudełko oddać ;) będzie okazja na wspólną biesiadę :)
Pozdrówka
O

Anonimowy pisze...

Szkoda słów, robią z nami co tylko im się podoba.
Nie ma pieniędzy i dlatego wymagają od nas za każdym razem czegoś innego.
Wydaje mi się, że jak wprowadzają jakieś zmiany to lekarze powinni o tym pierwsi wiedzieć!
Cóż to jest Nasza Polska, jedyna, kochana...
edytak

zołza63 pisze...

Marto spełnienia najskrytszych marzeń... tych z głębi serca ;-)