czwartek, 30 września 2010

Wizyta u neurochirurga, ostatnie przygotowania do operacji

Milowymi krokami zbliżamy się do finału przygotowań do operacji. Jeszcze tylko wizyta u pediatry, co by dziecię, z katarem w niedzielę i podwyższoną temperatura w poniedziałek obudzone, osłuchał. Co prawda na moje matczyne oko udało się rozpoczynającą się infekcję w zarodku stłumić, ale dopiero opinia lekarza zapali zielone światło do podróży.
Muszę także upewnić się, czy w istocie Zinnat, który Asia przyjmuje od wtorku na nieskutecznie jednak pogonioną E.Coli nie będzie przeszkodą. Nasza pani nefrolog uznała, że po nim Myszka wyjałowiona będzie już następnego dnia, a do piątku to już na bank i zgodę na operację dała, ale wątpliwości co do interakcji utrzymującego się w krwiobiegu leku z "usypiaczem" zwyczajnie mam. Tak, jak do uzgodnionego z p. nefrolog drobnego oszustwa w tzw. dobrej wierze, czyli do nieprzyznawania się do aktualnej sytuacji, bo okołooperacyjnie i tak antybiotyk się podaje.

Podczas wczorajszej wizyty u neurochirurga odczuwałam napięcie. Zrozumiałe jest, że lekarz przed wydaniem zgody na operację nie oprze się na opisie rezonansu jedynie, więc dr Kawecki oglądał zdjęcia w wielkim skupieniu i długo. Tyle, że na twarzy miał wymalowaną jakąś taką szczególną powagę, że aż mnie ciarki przechodziły. I bęc! Asia ma zakotwiczony rdzeń kręgowy, co oznacza tylko jedno - kolejną operację. I to jak najszybciej, by nie stracić uzyskanych operacją ortopedyczną nóżek efektów.
Umocowanie rdzenia do ściany kanału kręgowego uniemożliwia przesuwanie się rdzenia kręgowego ku górze i jest przyczyną pogłębienia się zaburzeń unerwienia nie tylko kończyn dolnych (a więc i powstawania deformacji nóg), ale i pęcherza moczowego.

Na razie staram się odsuwać myśli o niej, ale to niewiele daje. Niezależnie od mojej woli pojawiają liczne pytania i pewien żal do lekarzy, którzy jak widać zapominają (bo trudno uwierzyć, że nie wiedzą), że jedno na drugie ma wpływ i nie wolno im problemów zdrowotnych pacjenta traktować wybiórczo. Żal, bo być może uwolnienie rdzenia przed lub po operacji Asikowych nóżek w marcu 2007 ta byłaby zbędna...

Pomyślcie ciepło o mojej córci jutro (zabiegi zaczynają się ok. 14-tej), zaciśnijcie kciuki, choć krótką modlitwę zmówcie...proszę...

Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

Post scriptum - g. 11.48
Konsultacja z pediatrą wypadła pomyślnie. Antybiotyk w żaden sposób nie uniemożliwia narkozy i przeprowadzenia zabiegu. O Zinnacie powiedzieć, jako o leku podawanym do dzisiaj profilaktycznie, aby czasem kolejny ZUM się w ostatniej chwili nie przyplątał.
Zatem wyjeżdżamy ok. 15-tej, najpierw do Lubieszowa, do Kasi i niezwykłego Igorka, a jutro raniutko już wspólnie - mam nadzieję,- do Poznania. Bo to ma być "wspólna" operacja naszych pociech, żeby łatwiej im obojgu było przejść to wszystko nieprzyjemne i budzące większy lub mniejszy lęk. ;) Czy to się uda? Hmmm...wszystko zależy od dzisiejszego wyniku posiewu z moczu Iguta. Kciuki w każdym razie od kilku dni trzymam za ujemny.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Trzymam kciuki za Asiolka i modle sie za Nia. Rzadko komentuje, ale czesto tu zagladam i kibicuje Asi z calego serca:) Pozdrawiam i zycze sily i zdrowia - dla Asi, dla Jej Mamy takze, a poza tym dla reszty Rodzinki:)
zaba

Anonimowy pisze...

Kciuki zaciśnięte:)życzymy powodzenia!pozdrawiamy gosica i kasia

KajaS pisze...

Trzymam... oczywiście ;)

Dorota Magda pisze...

Zaciskamy z całych sił.

Marta pisze...

Dziewczyny, jesteście kochane. Dziękuję za kibicowanie, życzenia i kciuki. Pomogło.
Pozdrowionka, buziaczyska.