Jak się chrzani, to na całego.
Wczoraj poraz pierwszy Asia cały dzień chodziła w nowych łuskach, a teraz jest uziemiona. Zamiast radośnie spędzić te wolne trzy dni i zabrać Myszkę tu i tam, musimy modlić się, by wystarczyły one na zagojenie się paluszka. W przeciwnym razie czeka Asiolka absencja w szkole.
Nowe łuski może i mają lepsze działanie lecznicze, ale wymuszają chodzenie na palcach, ponieważ są sztywne w części palcowej, co uniemożliwia zginanie. W związku z tym stopy dziecka przesuwają się w te i wewte i szorują po wnętrzu łusek. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jeszcze wczesnym popołudniem, gdy po powrocie Asi ze szkoły cewnikowałam ją i podczas masażu dokładnie jej nóżki oglądałam, nie zauważyłam nic niepokojącego. Za to po rozebraniu jej do kąpieli...Ech...Zresztą sami zobaczcie:
Pozdrówka cieplutkie,
piątek, 1 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Kurcze... przechlapane. Współczuję Asi...
Marta,
wiem z własnego doświadczenia, ze pomaga szare mydło(należy nóżke wymoczyć w roztworze mydła i dobrze ciepłej wody).Zapewne szybciej sie zagoi;)Wspołczuje ;(((( 3maj sie malutka
Mała
Prześlij komentarz