sobota, 2 maja 2009

Z paluszkiem lepiej

Asiolkowy paluszek zaczął się ładnie goić. Wczoraj mogłam skorzystać jedynie z domowej apteczki, bo to świąteczny dzień przecież i wszystko wyzamykane, a dzień wcześniej nie wpadłam na to, by potraktować ranę poczciwym linomagiem. W końcu paskudną odleżynę, z jaką odebrałam kilkutygodniową Mysię ze szpitala po wszczepieniu zastawki, wyleczyłam dopiero właśnie nim. Szkoda tylko, że mam opóźnienia w przetwarzaniu zgromadzonych danych. No nic, ważne, że lepiej już jest i może nawet we wtorek lub środę Asik będzie mógł do szkółki pójść. No i na pewno nie w nowych łuskach, tylko w starych, co do których pewność mam całkowitą.
W poniedziałek złożę zamówienie na łuski do spania i odeślę nowe za wzór do ich wykończenia, to i poprawki pani Madzia zrobi. A tak przy okazji...wredna jestem. Małżowin pomylił się wpłacając zaliczkę na nocne o jedno zero za dużo dopisując. Ha ha ha.
Chwila słabości chwilowo za mną, a już napewno poza tym blogaskiem. W końcu odzyskałam hasełko na swojego własnego i już dziecku śmiecić nie będę.
Pozdrówka serdeczne,

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Hejka
No super ze paluszek sie goi.
Bedzie oki. Ja w takich sytuacjach calkiem rezygnuje z zakladania Lukaszowi lusek - krocej trwa leczenie w naszym przypadku.
My troszke w biegu - badania itp ale do sierpnia mamy spokoj o ile nic nie wyskoczy.

Pozdrawiam sedrecznie Agniecha