niedziela, 25 stycznia 2009

Nauka pływania

Głowa mi pęka, a w dziurki od nosa warto byłoby "stoppery" wsadzić...Fatalnie się czuję, a to w połączeniu ze zregenerowanymi popołudniowo-wieczorną porą siłami nie sprowadzi na mnie snu zbyt prędko. Może więc nadgonię stracony czas i jakieś noteczki uzupełniające wieści z naszego życia zrobię? Może choć jedną? Tak, to dobry pomysł. Lepszy dziś od czytania, bo oczy nieco pieką. Ale pochwalę się Wam, że mimo to udało mi się wreszcie przewrócic ostatnią kartkę w książce, którą zaczęłam czytać wiele tygodni temu. Oto, jakie cuda potrafi zdziałać spokojne, pozbawione napięcia życie. No, ale nie o tym przecież chciałam.

Klasa Asiolka w ramach "wuefu" ma zajęcia na basenie. Raz w tygodniu, z samego rana, tak że pan Rafał mógłby nas zawozić na pobliską pływalnię zamiast do szkoły. Na basen nawet bliżej niż do szkoły, ale nic z tego. Asiolkowe sprawy fizjologiczne (grubsze) rozregulowały się na tyle, że nie mogłam ryzykować. Nie tyle publicznej, mimo kapieluszków, wpadki, co zadania kłamu opinii, żem odpowiedzialna jest. I takim oto sposobem Asia zamiast na basen jest odstawiana we wtorkowe ranki do szkolnej świetlicy, co zresztą bardzo sobie chwali. Ja także, bo dzięki temu nie obraca się w zawężonej do klasowych kolegów i koleżanek grupie, tylko ma styczność z dziećmi z różnych klas, czyli także w różnym wieku. Myślę, że dla obu stron to pozytywne doświadczenie.
No więc z klasą Asiek nie chodzi na basen, ale pływać uczy się, a jakże. Pani Małgosia wystarała się dla Myszki o skierowanie na zajęcia w szkolnym ośrodku sportowym, zorganizowane dla dzieci, które z różnych przyczyn nie mogą uczestniczyć w takowych wraz ze swoimi klasami. I tak zacząła się nowa przygoda Asiolka z wodą. Nowa, bo już kiedyś nawet na ten sam basen jeździliśmy z nią. Nowa i całkiem świeża, bo dopiero dwa razy byliśmy.
Asieńce bardzo podoba się baraszkowanie w wodzie, a mój małzowin mówi, że nauka pływania całkiem dobrze jej idzie. A skoro tak mówi, to z całą pewnością tak jest. Jak by nie było nauczył pływać starsze rodzeństwo Asi w liczbie sztuk trzech, więc doświadczenie już ma, co nie? Sama zresztą widziałam dziś na własne oczy jak puścił dziecię na "głęboką wodę". Dziecię wyjścia nie miało - musiało samodzielnie dopłynąć do brzegu, z którego gestem przywoływała je do siebie pani trenerka. Pieskiem, jak zostałam później objaśniona.
Ach, jak pękałam z dumy, mówię Wam. I trochę żałuję, że zarzuciliśmy kiedyś tę Asiolkową edukację basenową. Pewnie dziś miałaby już czym zaimponować innym wskakując do wody.
darmowy hosting obrazków



4 komentarze:

KajaS pisze...

Skoro Jurek narzucił Asi wysokie tempo nauki, to my będziemy "na żywca" podziwiać już w lipcu...;) Bardzo się cieszę z kolejnego Asinego sukcesu, bo naukę pływania za takowy uważam :)

Dorota Magda pisze...

Asiu super sobie radzisz w wodzie, jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich umiejętności. Może i ja zapiszę się do Jurka na kilka lekcji. :)

kaja pisze...

Pięknie:)aż się chce wskoczyć do wody:)

Marta pisze...

Serdeczne dzięki, Babolce kochane.
I rownie serdecznie zapraszam do nas: i na basen, i na lekcje pływania. Hi hi.
Pozdrówka cieplutkie, buziolki.:)