niedziela, 25 stycznia 2009

Wczesnoporanne bajdurzenie

Gdzieś tam na horyzoncie zaczyna odrobinę jaśnieć. To znak, że wkrótce obudzi się nowy dzień. Nie wiem, czy będzie piękny od słońca, za którym o ironio (upałów nie znoszę, tzn. znoszę, ale z ogromnym trudem) bardzo tęsknię. Ale wiem jedno: będzie piękny, bo spędzony z rodzinką. Może nawet lepiej się w końcu poczuję po kolejnej już dawce Maxgripa i uda nam się uskutecznić zaplanowane wyjście z Asiolkiem do kina?
Bardzo chciałabym, aby to się udało, bo w piątek wieczorem,w ramach randki, wybrałam się z małżowinem na film "Ile waży koń trojański". Gdy wychodziliśmy z domu Myszka z żalem wyznała "a ja też chciałabym pójśc do kina...". No, fakt. Dawno nie była, ostatnim razem to jakoś jesienią chyba było...Aż wstyd.
Asieńka śpi jeszcze smacznie, skorzystam zatem z okazji, by podzielić się z Wami skrywaną dotąd skrzętnie tajemnicą: 14 marca lecę do Glasgow! Oczywiście, jeśli nic poważnego, choroba Asieńki dajmy na to, czy złamana noga (moja rzecz jasna) nie stanie na przeszkodzie. Cieszę się bardzo, bardzo, bardzo. Tym bardziej, że jakieś 20 lat temu pani konsul odmówiła mi przyznania wizy angielskiej, mimo że wybierałam się do UK na zaproszenie cioci. Na spotkanie z ciocią juz stanowczo za późno, niestety, ale za to spotkam się ze swoją najstarszą córą, za którą tęsknię niesamowicie, mimo że od jej powrotu do Szkocji po feriach bożonarodzeniowo-noworocznych ledwie dwa tygodnie minęły. Nigdy nie sądziłam, że matka może aż tak tęsknić za dorosłym już bądź co bądź dzieckiem. Za małym, owszem, ale za takim dużym? A jednak. Może to świadomość odległości uniemożliwiającej spotkanie w każdej niemal chwili wyzwala takie silne uczucia? Nie wiem, ale jedno jest pewne: tęsknię bardzo i już.
I wyznam Wam jeszcze, że ta wyprawa za morze, to pomysł Ulci właśnie. I to ona wyszukała wyjątkowo tanie połączenie - 39,90 zeta w obie strony. Nawet nie sądziłam, że taniej można do Anglii polecieć, niż do Warszawy pojechać.
Jeszcze tylko paszport muszę wyrobić, bo UK nie jest w strefie Schengen i sam dowód może nie wystarczyć i może jakąś lustrzankę nabyć...? Hmmm...w końcu w kwietniu mam ostatnią ratę za panasa, więc może udźwignę dwie raty w jednym miesiącu...? Zobaczymy.
A teraz pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę sympatycznej niedzieli.

3 komentarze:

KajaS pisze...

Martula.... super! Bardzo się cieszę, że uda Ci się spotkać z Ulą, a jeszcze bardziej cieszę się na myśl, że takie "samodzielne" wakacje będziesz miała :) Zobaczysz trochę wielkiego świata, a za Twoim pośrednictwem (no i tej mam nadzieję nabytej lustrzanki) i ja coś będę mogła zobaczyć! :)

kaja pisze...

Jestem w szoku 39,90? A co do tęsknoty ...no cóż rodzicielką nie przestaje się być wraz z dorosłoscią naszych dzieci:) Na fotki również ja się piszę , bo taki wyjazd raczej mi nie grozi:)

Marta pisze...

Fotki będą. Obiecuję. Jak nie z "mikro cztery trzecie", na który tak naprawdę mam chrapkę, to napewno z mojego poczciwego panasa. Przecież nie najgorsze są, co nie?
Pozdrowionka, buziaczyska.