sobota, 24 stycznia 2009

Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem...

Nie cierpię na przerost ambicji (szczególnie nad formą) i w czwartek podjęłam pewną istotną decyzję: czas przywołać zepchnięty na plan dalszy zdrowy egoizm i zacząć znów robić coś dla siebie. Bo jakoś tak w miejscu stanęłam zajmując się cudzymi sprawami, a nie doceniona ani odrobinę (wręcz przeciwnie)straciłam wiarę w sens poświęcania swojego wolnego od obowiązków czasu dla innych, którym i tak bywa za mało mojego zaangażowania. Tak, jakby to moim obowiązkiem było poświęcić się bez reszty, a liczyć na odrobinę zrozumienia w chwilach złych fanaberią.
Nie oznacza to, oczywiście, że zamknęłam się na amen i będę wpatrywała się wyłącznie w czubek własnego nosa. Kto mnie zna, ten wie, że liczyć na mnie może, że jeśli tylko umiem i jestem w stanie pomóc robię to nie bacząc na korzyści. Ich radość, gdy się pomóc uda jest jednocześnie podziękowaniem i moją radością. Na pewno jednak od teraz proporcje się odwrócą - najpierw ja i moja rodzina, potem inni, niestety... Od teraz już nigdy moim bliskim i przyjaciołom nie będzie mnie brakowało.
Stresik minął jak ręką odjął i poraz pierwszy od wielu miesięcy spałam niezakłóconym snem 11 godzin. Gdyby następnego dnia Asia nie szła do szkoły i Jurek nie obudził mnie, kto wie, o której zerwałabym się na równe nogi. Wstałam lekka, jak dawno się nie czułam. Wolna. Nie ma znaczenia, że przypłaciłam to wstrętnym choróbskiem. Zawsze tak mam, gdy wyluzuję. Choroba minie, a poczucie wolności pozostanie. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości, nauczona doświadczeniem, że ludzi różnego autoramentu ziemia nosi i nie należy postrzegać ich przez pryzmat własnej osoby, będę umiała wykrzesać z siebie konieczny, jak się okazuje, dystans i zanim wejdę w jakikolwiek układ/umowę najpierw bardzo dokładnie przyjrzę się potencjalnemu "kontrahentowi". Bo sprawiać wrażenie osoby godnej zaufania to stanowczo za mało, bym mogła ufać. Bo to żadna gwarancja, że ktoś nie postąpi w sposób, na jaki ja, wierna zasadom wpojonym w dzieciństwie, nigdy w życiu bym sobie nie pozwoliła.

2 komentarze:

KajaS pisze...

Jak już wspomniałam wcześniej: tak trzymaj!

Marta pisze...

Tak właśnie zamierzam, Kaju. ;)