czwartek, 26 kwietnia 2012

Poznań zaliczony, czyli pierwsza pooperacyjna wizyta za nami

Minęła 10-ta, a Joasia ani myśli się obudzić. Nic dziwnego, skoro spędziła w podróży kilkanaście godzin plus ponad dwie godziny nudnego oczekiwania na wizytę u Pana Profesora, bo - jak zwykle - opóźnienie było, i do domu wróciliśmy w środku nocy. Nie miałam sumienia zrywać ją do szkoły na 7:45.
Profesor Jóźwiak wyraził swoje zadowolenie ze stanu Joasi kolana, z którego na początku stycznia usunął blaszki eight plate (przykurcz podkolanowy nie wraca, jak nam się wydawało), pochwalił Młodą, że ładnie chodzi, jak na jej możliwości. Jurek za to ucieszył się, że po raz pierwszy Profesor odniósł się do różnicy w długości nóg, bo do tej pory negował nasze spostrzeżenia. Zresztą nie tylko nasze, bo i nasz rehabilitant wyraźnie to widział i tłumaczył nam, że ma to związek z niefizjologicznym, wynikającym z wady, ułożeniem miednicy. W ocenie Profesora różnica jest na tyle niewielka, że nie ma potrzeby tego korygować wkładką czy też podbiciem podeszew butów. To tyle jeśli chodzi o KKD.
Teraz kręgosłup. Joasia ma lekką skoliozę prawostronną i hiperlordozę, wynikającą (jeśli dobrze zrozumiałam) ze sposobu chodzenia, w którym znaczną część ciężaru ciała pochylając się przenosi na ręce, czyli kule. To pochylenie generują ortezy uniemożliwiające zginanie w stawach skokowych. Jednak uniknąć tego nie można, ponieważ ułatwiające chodzenie łuski ze stawem ruchomym powodowałyby z kolei chodzenie na ugiętych kolanach i raz dwa wróciłby przykurcz podkolanowy. Czyli to, z czym walczyliśmy wiele długich lat różnymi sposobami, które nie sprawdziły się, a na co skuteczna okazała się dopiero sprowadzona przez Profesora do Polski kilka miesięcy wcześniej metoda wszczepiania blaszek eight plait.
Na wizytę jechaliśmy zaniepokojeni wybrzuszeniem jakie pojawiło się na plecach Joasi, między kością ogonową a wysokością rozszczepu. Profesor uspokoił nas póki co, tłumacząc, że są to jedynie uwypuklone kości krzyżowe, a stało się tak, ponieważ Joasia urosła, stała się cięższa, no i chodzi w określony sposób. On w każdym razie na razie nie widzi przesłanek do RTG,zresztą i tak najlepsza byłaby TK lub rezonans. Natomiast my mamy Joasi plecy obserwować i robić dokumentację fotograficzną, którą przywieziemy na wizytę za pół roku. Zanim wyszliśmy w kliniki podeszliśmy jeszcze do rehabilitantki, o której wspomniał Profesor, mimo że uznał to za zbędne dla pacjentki pana Janka. Myślę, że dobrze zrobiliśmy, bo pani Paulina pokazała nam kilka ćwiczeń, które dodatkowo wspomogą rehabilitację Joasi wzmacniając te partie ciała, nad którymi teraz trzeba mocno popracować nie tylko dla chodzenia ale i dla jazdy na nartach.
Na koniec najfajniejsza wieść - nowe ortezy będziemy robić w Krakowie! Vigo współpracuje ściśle z profesorem Jóźwiakiem, zaś z Vigo nasz pan Janek. Spodziewamy się więc naprawdę dobrze wykonanego, właściwie dobranego sprzętu. Co prawda Profesor nie zganił łusek wykonanych w Görlitz (tych, z których Joasia już wyrasta), powiedział nawet, że to niezły sprzęt, ale nie był do końca usatysfakcjonowany. Niespecjalnie chętnie wysyła tam swoich pacjentów, ponieważ Rosenkranz nie każdy rodzaj ortez wykonuje.
Bardzo cieszę się, że droga do zakładu ortopedycznego to teraz będzie tylko kilka przystanków autobusowych zamiast kilkuset kilometrów, co z uwagi na konieczność co najmniej dwóch-trzech wizyt finansowo jest bardzo korzystne. Nie wspominając już o zmęczeniu tymi koniecznymi podróżami, gdy w ciągu kilkunastu godzin trzeba pokonać ok. 900 km.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

5 komentarzy:

AGA-KA pisze...

a dziękuję Mamusiu :) :*

Marta pisze...

A za co, córciu?

Twisted Pole Cobra pisze...

Jesteście świetni :) Zapraszam na http://nuttylips.blogspot.com/

Twisted Pole Cobra pisze...

Jesteście świetni! Zapraszam na http://nuttylips.blogspot.com/ ;)

Marta pisze...

Dzięki, Gosiu. A czy my przypadkiem nie znamy się skądsik? ;) Pozdrówka.