czwartek, 9 czerwca 2011

Co za ulga, czyli meldunek po wizycie u neurochirurga

Jutro miną dwa tygodnie od operacji, czas na notatki.

Rehabilitant mógł umówić się z nami wyłącznie ok. 14-tej, co totalnie rozłożyło nasze plany na tamtą sobotę. Paradę Smoków musieliśmy sobie odpuścić, a pan J. i tak nie przyjechał, uprzedzając nas o tym niemal w ostatniej chwili. Na spotkanie z nim czekamy do niedzieli.

W poniedziałek Asia wróciła do szkoły po dwutygodniowej nieobecności. Najwyraźniej "urlop" nie posłużył jej, bo o ile sam pobyt w szkole jest OK, to już odrabianie lekcji idzie jak po grudzie. "Nie zrobię tego i już", słyszę często. I bądź tu, człowieku, mądry...Nie mam już sił do wymyślania kolejnych sposobów nakłonienia małej dorastającej jędzuni do wywiązywania się z podstawowego obowiązku. Dobrze choć, że w szkole problemy ulotniły się gdzieś i w sekretnym zeszyciku coraz częściej, a właściwie od jakiegoś czasu każdego dnia odnajduję pochwały za pracę na lekcjach. Wiem, że zawdzięczamy to naszej kochanej Pani Beatce i tym bardziej żal ogarnia, że Jej miejsce od trzeciej klasy zajmie ktoś inny.

Dziś definitywnie zakończyła się "przygoda" z operacją odkotwiczenia rdzenia kręgowego. Od strony lekarskiej. Szwy zostały wyciągnięte, a Myszka dostała od Pana Doktora przykaz "Laska, kąpać się". He he he. Wreszcie pozwolenie na normalną wieczorną toaletę.
Matka też otrzymała zadanie do wykonania i musi jutro jechać do Prokocimia po skierowanie na TK głowy (więc i termin badania od razu ustalić) i na rehabilitację. Szok! Ale i potrzeba poważna, bo Asia cofnęła się do balkonika, niestety. Jednak z gabinetu pana docenta wyszłam uspokojona - po kilku-kilkanastu tygodniach porządnej intensywnej rehabilitacji wszystko ma wrócić do normy. Z siusianiem także.
Na dzień dzisiejszy i ta sfera szwankuje. I to tak bardzo, że mimo cewnikowania i przyjmowania Driptanu zużywamy kilka pampków dziennie, a nie jak dotąd jednego czy dwóch. Pociechą są nie tylko zapewnienia doc.Kaweckiego, że to się unormuje a nawet powinno pojawić się w TYCH okolicach czucie i Asik zacznie sygnalizować potrzebę skorzystania z "dablju si". Pociechą jest także to, że Asia zaczęła uświadamiać sobie fakt rozpoczęcia akcji "kibelkowej", co nigdy dotąd nie zdarzyło się. Co prawda te odczucia są słabiutkie, jak mówi sama zainteresowana, ale są. Może więc rzeczywiście w miarę ustępowania poooperacyjnego obrzęku sfera wypróżniania nabierze fizjologicznego charakteru? Kto wie?

Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Super wieści! Trzymam kciuki za owocną rehabilitację. Pozdrawiam serdecznie, Ulik

Dorota Magda pisze...

Z całych sił trzymamy mocno kciuki za szybko powrót do formy Asiolka. :)
Buziaczki.

Anonimowy pisze...

Cieszę się, że powoli wracacie do normalności.
Będzie dobrze z sikaniem i przemieszczaniem się.
Buźki, edytak.

Anonimowy pisze...

A nie mówiłam?;)) Bedzie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Poradzicie sobie. Nie ma innej opcji !!!
Zyczę c-i-e-r-p-l-i-w-o-ś-c-i!!!

KajaS pisze...

Dobrze, że jest lepiej, i trzymam kciuki za jeszcze... o wiele lepiej ;)

Marta pisze...

Dzięki za dobre słowo, kobitki.
Pozdrówka.