W przeciwieństwie do Asikowego tatusia, który spędził przy łóżku córci noc z soboty na niedzielę, ja minionej nocy wyspałam się znakomicie. Owszem, przebudzałam się, by zmienić Myszce pozycję, ale za każdym razem okazywało się, że - choć nie miała siły, by przekręcić się z boku na bok - radziła sobie sama na tyle, by leżeć wygodnie nie odczuwając dyskomfortu. Snu tym razem nie zakłócała również mała pacjentka z sąsiedniego łóżka, która nie tylko nie histeryzowała, ale nawet nie popłakiwała.
Dzisiejszy poranek przyniósł świetną wiadomość - usuwamy wenflony, zmieniamy opatrunek i wracamy do domu. Od razu buzia Myszki rozjaśniła się szerokim uśmiechem. Podobnym do wczorajszego, gdy lekarz "wyrzucił" nas na spacer.
Możliwość opuszczenia na trochę murów szpitala zmobilizowała dziecię do przyjęcia w końcu pozycji siedzącej (od porannego obchodu nie mogła się jakoś na to zdecydować), bardzo pozytywnie wpłynęła na marny nastrój i nawet ból, bardziej wyimaginowany moim zdaniem, i z przewrażliwieniem związany, zniosła ze skutecznością równą środkom p/bólowym. Ponad godzinę spacerowałyśmy wczorajszego popołudnia po zapuszczonym, niestety, przyszpitalnym ogrodzie obserwując przyrodę.
Możliwość opuszczenia na trochę murów szpitala zmobilizowała dziecię do przyjęcia w końcu pozycji siedzącej (od porannego obchodu nie mogła się jakoś na to zdecydować), bardzo pozytywnie wpłynęła na marny nastrój i nawet ból, bardziej wyimaginowany moim zdaniem, i z przewrażliwieniem związany, zniosła ze skutecznością równą środkom p/bólowym. Ponad godzinę spacerowałyśmy wczorajszego popołudnia po zapuszczonym, niestety, przyszpitalnym ogrodzie obserwując przyrodę.
Samo zakotwiczenie rdzenia okazało się rozleglejsze niż sądziłam. Byłam przekonana, że problem dotyczy jedynie nici końcowej, natomiast z epikryzy jasno wynika, że uwiązł na dłuższym odcinku. Rozszczep kręgosłupa wystąpił na poziomie L2-S1, natomiast zakotwiczenie było na poziomie L5-S1, więc przygotowana raczej na niewielkie cięcie z niejakim rozczarowaniem spoglądałam podczas zmiany opatrunku na biegnący wzdłuż kręgosłupa szew o długości ok. 10 cm. Na szczęście ładny...
Trochę niepokoi mnie informacja o neurolizie korzeni, a także fakt, że Asia ma kłopoty z poruszaniem nóżkami, a konkretnie z ich podnoszeniem, nie takim jak przed zabiegiem. Mam nadzieję, że to po prostu nie "już" czwarta doba od operacji, a "dopiero" i z dnia na dzień będzie coraz lepiej. W każdym razie musimy ćwiczyć wstawanie i stanie, bo z tym całkiem kiepsko, a korzystniejsza od siedzenia pozycja to stanie właśnie i chodzenie.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.
Marta.
2 komentarze:
Trzymamy kciuki za szybki powrót do formy :)
Mocno modlę się o szybki powrót Asi do zdrowia i pełnej formy. Trzymajcie się.
Pozdrawiam
Agnieszka.F
Prześlij komentarz