sobota, 28 maja 2011

Pierwsza doba za nami

Osobiście odebraliśmy z Jurkiem nasze dziecko z pooperacyjnej i zawieźliśmy z powrotem na neurochirurgię. Dopiero tam, po przełożeniu jej na łóżko, miałam odwagę sprawdzić...upewnić się, czy czasem wczoraj wzrok mnie nie mylił...Tak! Myszka rusza nóżkami! Ale z ulgą odetchnę dopiero wtedy, gdy zacznie nimi wierzgać, jak przed operacją...Widać, że dziecię wyczerpane jest, również psychicznie, ale z godziny na godzinę samopoczucie Asi dość wyraźnie poprawiało się. Wczesnym popołudniem zdobyła się nawet na szeroki uśmiech na widok niezwykłego Jasia, który z mamusią Karoliną przyjechał do niej w odwiedziny z sali obok.
Apetyt Asiolkowi dopisuje, piciem też dziecię nie gardzi. Opatrunek w postaci plastra nie przemięka. Czyli jest dobrze. I oby tak dalej.

Dziś nocną wartę przy Asiku trzyma jej tatuś, mam więc chwilę wytchnienia. Zachłysnęłam się nią, bo wyjątkowo, po raz pierwszy od wielu lat, jestem sama można rzec (Agnieszka śpi już snem sprawiedliwego wyczerpana po kolejnym pokazie) i nawet zmęczenia ostatnich dni nie odczuwam. Za to od jutra aż do wypisu chyba nawet nie będę miała jak wpaść do domu. Ale nic to. Teraz już nie zostawię Myszki samej na noc, a i w dzień nie pozwolę jej tęsknić.
Mam nadzieję, że najdalej we wtorek wrócimy do domu, a Asiolek błyskiem wróci do formy, bo już w następną sobotę odbędzie się




i wypadałoby podtrzymać tradycję uczestnictwa w tej fajnej imprezie.
Pozdrawiam,
Marta.

Brak komentarzy: