Jesteśmy z powrotem w domu. Po dwóch dniach nieobecności, choć mógł być tylko jeden. Ale od początku.
Przyjęcie na oddział odbyło się błyskawicznie, czego nie można powiedzieć o czasie oczekiwania na operację.
Zupełnie nie wiem po co profesor kazał nam stawić się o 10-tej, skoro zwyczajowo pracę rozpoczynał ok. 17-tej. Przecież śmiało można było wyjechać rano zamiast w środku nocy i dojechać na 15-tą dajmy na to.
Pan profesor z pełnym zrozumieniem przyjął naszą chęć powrotu do domu jeszcze tego samego dnia, jednak decyzję uzależnił od anestezjologa. Przez godzinę cieszyliśmy, że spędzimy w klinice niezbędne minimum czasu - po przeprowadzeniu wywiadu anestezjolog uznał, że można odesłać Asika w objęcia Morfeusza za pomocą maseczki i gazu usypiającego a samą nóżkę znieczulić (poprzez wkłucie pod kolankiem) od kolanka w dół. Ten sposób nie wymagał pozostania w szpitalu i Asia poszła na pierwszy ogień. Niestety, po godzinie (tyle trwał zabieg) dowiedzieliśmy się, że Myszce trzeba koniecznie podać trzy końskie dawki antybiotyku dożylnie (nieźle się musiało porobić w tej nóżce)i tak oto powrót do domu przesunął się na dzień następny. Zresztą i tak był dzisiaj pod znakiem zapytania, bo Asia zaczęła gorączkować. Dopiero po obiedzie, po telefonicznej konsultacji dyżurnej anestezjolog z panem profesorem, zapadła decyzja - kontynuacja antybiotyku w domu.
Blaszka została ze stopy usunięta, ale kości musiały ucierpieć, zostały bowiem zespolone drutem a noga wylądowała w gipsie na 5-6 tygodni i nie może być obciążana przynajmniej do 19 kwietnia, czyli do wizyty pooperacyjnej, kiedy to ma zostać drut wyciągnięty i zmiana gipsu nastąpić.
Tak więc jest "szansa", że do komunii Asiolek pokuśtyka w gipsie, a już na pewno trzeba ustalić nowy termin odkotwiczania rdzenia. Niby profesor nie widzi takiej potrzeby, ale lepiej nie ryzykować. Obciążanie organizmu kolejną operacją w tak krótkim czasie mogłoby przynieść fatalne skutki, zwłaszcza że teraz COŚ się dzieje, a z odkotwiczaniem można poczekać. Poza tym nie wyobrażam sobie, by kilka dni po operacji kręgosłupa męczyć Myszkę wielogodzinną podróżą do Poznania, która akurat jest konieczna. Niechaj dziecię najpierw siły zregeneruje po tej przykrej niespodziewajce.
Przyjęcie na oddział odbyło się błyskawicznie, czego nie można powiedzieć o czasie oczekiwania na operację.
Zupełnie nie wiem po co profesor kazał nam stawić się o 10-tej, skoro zwyczajowo pracę rozpoczynał ok. 17-tej. Przecież śmiało można było wyjechać rano zamiast w środku nocy i dojechać na 15-tą dajmy na to.
Pan profesor z pełnym zrozumieniem przyjął naszą chęć powrotu do domu jeszcze tego samego dnia, jednak decyzję uzależnił od anestezjologa. Przez godzinę cieszyliśmy, że spędzimy w klinice niezbędne minimum czasu - po przeprowadzeniu wywiadu anestezjolog uznał, że można odesłać Asika w objęcia Morfeusza za pomocą maseczki i gazu usypiającego a samą nóżkę znieczulić (poprzez wkłucie pod kolankiem) od kolanka w dół. Ten sposób nie wymagał pozostania w szpitalu i Asia poszła na pierwszy ogień. Niestety, po godzinie (tyle trwał zabieg) dowiedzieliśmy się, że Myszce trzeba koniecznie podać trzy końskie dawki antybiotyku dożylnie (nieźle się musiało porobić w tej nóżce)i tak oto powrót do domu przesunął się na dzień następny. Zresztą i tak był dzisiaj pod znakiem zapytania, bo Asia zaczęła gorączkować. Dopiero po obiedzie, po telefonicznej konsultacji dyżurnej anestezjolog z panem profesorem, zapadła decyzja - kontynuacja antybiotyku w domu.
Blaszka została ze stopy usunięta, ale kości musiały ucierpieć, zostały bowiem zespolone drutem a noga wylądowała w gipsie na 5-6 tygodni i nie może być obciążana przynajmniej do 19 kwietnia, czyli do wizyty pooperacyjnej, kiedy to ma zostać drut wyciągnięty i zmiana gipsu nastąpić.
Tak więc jest "szansa", że do komunii Asiolek pokuśtyka w gipsie, a już na pewno trzeba ustalić nowy termin odkotwiczania rdzenia. Niby profesor nie widzi takiej potrzeby, ale lepiej nie ryzykować. Obciążanie organizmu kolejną operacją w tak krótkim czasie mogłoby przynieść fatalne skutki, zwłaszcza że teraz COŚ się dzieje, a z odkotwiczaniem można poczekać. Poza tym nie wyobrażam sobie, by kilka dni po operacji kręgosłupa męczyć Myszkę wielogodzinną podróżą do Poznania, która akurat jest konieczna. Niechaj dziecię najpierw siły zregeneruje po tej przykrej niespodziewajce.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Marta.
Marta.
4 komentarze:
A to się narobiło... :/
Uzdrawiacze wysyłamy, oby nic więcej się nie przyplątało a noga szybko zregenerowała!
Buźka
Oby nóżka Asiolka szybko wróciła do formy... z całych sił trzymamy kciuki.
:)
Duuużo zdrówka i siły przesyłamy dla Asi... :)
Dziubeczki, co u Was? taka cisszaa. :(
Prześlij komentarz