wtorek, 9 listopada 2010

Druty wylądowały w koszu

Prawie tysiąc kilometrów szczęśliwie za nami.
Wizyta przebiegła dość pomyślnie. Wprawdzie spokojna tak do końca jeszcze być nie mogę, ale powiało optymizmem.
Moje domysły nie miały pokrycia w rzeczywistości. Mimo, że zakończenia obu drutów w prawej stópce, skierowane odwrotnie niż w lewej, czyli ku dołowi, mogły ją uszkodzić, ale okazało się, że nic takiego się nie stało. Po rozcięciu gipsu, poza wysiękiem, widać było tylko sporej wielkości zaczerwienienie skóry wokół drutu świadczące o stanie zapalnym tkanek miękkich. Nie kości raczej, bo ponoć to uwidoczniłoby zdjęcie RTG, a nic takiego profesor nie dostrzegł. Zlecił tylko antybiotyk na 10 dni i baczną obserwację nóżki. W sumie był pewien, że zobaczymy się dopiero za cztery tygodnie na ściąganiu gipsów. Oby tak właśnie było. Mam nadzieję, że proces zrastania będzie przebiegał prawidłowo przez ten czas, bo póki co nie jest źle, ale książkowo też nie.
Nieoczekiwanie zjawiliśmy się w klinice tydzień przed planowaną wizytą i niepocieszona byłam wizją kolejnej podróży za kilka dni. Niepotrzebnie. Druty zostały już usunięte. Bez znieczulenia miejscowego choćby (trzy lata temu, w Rzeszowie, Asia była usypiana do takiego zabiegu), ale gdybym Asi nie powiedziała, że już nie ma dwóch drutów to nawet nie zorientowałaby się, że jak w sam raz profesor je wyciąga. A już na pewno, gdyby nie trzeba było wycinać otworów w gipsie na drugiej nóżce, co by się do drutów dostać. Bo to było myk, myk, myk, myk i po wszystkim.
Za dwa tygodnie możemy zacząć obciążanie nóżek Myszki. Przez tydzień ma stawać na troszkę 3-4 razy dziennie, łącznie ok. 15 minut. A już w kolejnym mamy wręczyć Asi kule. Wg pana profesora niezbyt chętnie będzie stawiała pierwsze po tak długiej przerwie kroki, ale kto wie? Przecież Asik jest z rodzaju tych dzieci, co to ich wszędzie pełno i wiecznie się spieszą, więc o statecznym chodzeniu jak dama jak dotąd pomarzyć można było. W każdym razie Myszka sama ma ocenić swoje możliwości i chodzić tyle, ile sama zechce.

Dziękuję serdecznie za komentarze do poprzedniej notki. Wasza wiara, kochane moje, udzieliła się i mnie. Będzie dobrze i w pełni będziemy cieszyć się magicznym czasem oczekiwania na najpiękniejsze w roku święta.

Pozdrawiam Was cieplutko,
Marta.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dobrze czytać dobre wieści...
Buziak dla dzielnego Asiolka. :)
Żeby mama nie była pokrzywdzona dla niej też... a co :)
DorotaHubert

edytak pisze...

Super, cieszymy się z Wami.