środa, 10 listopada 2010

Neska doigrała się

W przeddzień naszego wyjazdu do Poznania Nesce wyjątkowo się nudziło. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić i świrowała równo. Goniła po domu jak pershing to wskakując na meble, to wspinając się na firanki czy wpadając na oślep pod nogi. Prawie w szał już wpadłam, więc z ulgą zauważyłam w pewnym momencie, że oto w domu cisza i spokój nastały. Pomyślałam, że Neśka w końcu padła z wyczerpania i gdzieś śpi.
Niestety, przed północą małżowin wyekspediował mnie przed dom celem sprawdzenia przyczyny ujadania naszych "cipsów", które zwykle na jeże tak reagują. Zamknięta w kuchni, rozgadana z Dorotką wcale nie słyszałam hałasu przeszkadzającego mu spać.
Z pewną niechęcią ubrałam buty, narzuciłam kurtkę i otworzyłam drzwi wejściowe. A tam? Tam, w kącie ganku zobaczyłam Neskę osaczoną przez nasze trzy rudzielce. Trzęsła się niemiłosiernie ze strachu i z tego strachu...śmierdziała. A fu!
No to skoro zachciało się jej przygód i mimo moich przestróg, he he he, wymknęła się przez uchylone drzwi na taras, to miała za swoje. Błoto też trzeba było z niej zmyć, więc zaliczyła pierwszą kąpiel, w Asikowym szamponie zresztą, bo psi diabeł ogonem nakrył.





Mam nadzieję, że teraz będę mogła okna otwierać bez obaw.

Miłego dnia,
Marta.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dobrze że przez telefon nie czuć zapachów...oby Neska nauczyła się.
DorotaHubert