wtorek, 19 października 2010

Weekend na...zachodzie. Ha ha ha


Każdy nasz wyjazd do Poznania wiąże się z pewną wyjątkowo miłą tradycją. Otóż wyjeżdżamy zawsze dzień wcześniej i odwiedzamy oddalony od Poznania o jakieś 140-150 km niezwykle gościnny dom Kasi i Grzesia, rodziców Witka i niezwykłego Igorka.
Cała nasza trójka bardzo lubi spędzać czas w towarzystwie tej niezwykłej rodzinki, więc chętnie - choć nie bez skrupułów - przyjmujemy zaproszenia. Kasia i Grześ nie tylko od zawsze goszczą nas serdecznie, ale i od jakiegoś czasu towarzyszą nam w wyjazdach do profesora Jóźwiaka. Bo jak mówi stare porzekadło w kupie raźniej.

A oto migawki z ostatniego łykendu:

16.X - Witek i Asia w oczekiwaniu na wizytę pooperacyjną



17.X - Igorek i Asia podczas śniadania. Poducha - linia demarkacyjna. ;)



17.X - Witek jest uczniem szkoły muzycznej. Asia z zainteresowaniem i podziwem przyglądała się jego grze.



17.X - Niedzielny obiad z psikusami, czyli potajemnym przyprawianiem dań, niekoniecznie umiarkowanie, i oczekiwaniem na reakcję delikwenta.



17.X - Podczas poobiedniej sjesty



I to by było na tyle.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Marta.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Śliczne, chcę jeszcze!!!!
Całusy wielkie i do zobaczenia za miesiąc :)
p.s. byłam z I. u rehabilitantek, zagadały i nogi obie bezboleśnie rozprostowały. Diagnoza- wyjątkowo dobra gra aktorska :))))

Marta pisze...

Kasiu, masz wyjątkowo utalentowanego synia.
I w takim razie trzeba o szkole nie tylko muzycznej, ale i teatralnej myśleć.Cieszę się, że wszystko w porządku już jest i mam nadzieję, że kolejne noce spokojnie prześpicie oboje.
Uściski, buziaki i...do zobaczenia 15 listopada (zamiast soboty wybrał czwartek czwartego, jesli dobrze zrozumiałam,, więc nasz termin pozostaje).

KajaS pisze...

Ach jakie słodkie dzieciaki :) Dobrze Was widzieć.
Buziaki dla wszystkich oczywiście, ale największe dla tych co dzielą "nasz gipsowy los" ;)