W zasadzie można powiedzieć, że dobrnęliśmy do końca roku. Sylwester co prawda jutro dopiero, ale nastrój czekającej nas szampańskiej zabawy już od wczoraj wisi w powietrzu. Luzik, który wrzuciłam na okoliczność świąt ustąpił małemu szaleństwu w kuchni. Impreza zaplanowana na trzy pary wczoraj rozrosła się do par pięciu, więc pomimo wspólnego szykowania menu na tę noc przygotowań jednak więcej jest. Zwłaszcza, że jedną z par aż do niedzieli gościć będziemy, bo aż znad morza przyjeżdżają, by jutro o północy wraz z nami wraz z nami szampana wypić. Takie szaleństwo i fantazja, to coś, co sama uwielbiam, a u innych cenię sobie niezwykle.
Nie jestem zatem królową wolnego czasu, bo i za porządki wziąć się musiałam, co by w nowym roku bałagan szerokim łukiem mnie omijał. No i jeszcze uzupełnianie zaległości w ćwiczeniach i zeszytach Zbuntowanego Aniołka na głowie mam, bo za punkt honoru postawiłam sobie, że nowym rok rozpocznie z czystą kartą. Oczywiście to Asik ciężko haruje, by skutki lenistwa ostatnich tygodni w niebyt przenieść, nie ja.
Jednak malutkiej przyjemności odmówić sobie nie potrafię i w nielicznych chwilach odpoczynku do dziupli się gramolę i kolejną partię zdjęć do wywołania szykuję.
Pozdrawiam Was serdecznie, odlotowych imprez sylwestrowych i szczęśliwego nowego roku życząc,
Marta.
Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz