czwartek, 1 października 2009

Wróżko Zębuszko, przybywaj!

Dzień za dniem plecie się jak króciutkie warkoczyki. Szybko znaczy się. Chyba znów, podobnie jak w ciągu kilku ostatnich lat, ani się obejrzę, a nadejdzie czas bożonarodzeniowych przygotowań. Na razie jednak nie zaprzątam sobie tym głowy pomimo tego, że tu i ówdzie już pojawiają się akcenty tych świąt, np. w Galerii Krakowskiej. Jeszcze zdążę oddać się świątecznej krzątaninie bez reszty.
Na razie przyzwyczajam się do coraz dłuższych wieczorów, co szczerze przyznam z trudem mi przychodzi i marnym pocieszeniem dla mnie jest, że nie ja jedyna już tęsknię za latem, czy chociażby wiosną. Dobrze zatem, że od miesiąca nie wyrabiam na zakręcie, bo przynajmniej widmo typowego jesiennego przygnębienia się oddala. A jak kurs na prawko skończę, to wynajdę sobie kolejne zajęcie, byle w dobrym stanie ducha przetrwać do pierwszych wiosennych promieni słońca.

U Asi już wszystko w porządku. Szkoła jest super, a szczególnie świetlica, w której spędza z konieczności nieco czasu, bo spotyka się tam z niektórymi kolegami i koleżankami z zerówki. Zadania domowe odrabia chętnie i nawet dodatkowy zeszyt ćwiczeń, o podwyższonym stopniu trudności, nie okazał się chybionym zakupem. Zdrówko dopisuje, ale ostatnio pociągała troszkę nochalem, więc czym prędzej wkroczyłam z Kidabionem. Mam nadzieję, że to on ochronił Asika w zeszłym roku przed choróbskami i w tym tak samo będzie. Bo przecież "zima się zbliża, prawda mamusiu? i znów na nartach będę jeździła", tęskni moja córcia za ekstremalnym jak dla niej sportem, a ja mdleję już na samą myśl o wyciągu krzesełkowym. Tylko pozazdrościć Myszce odwagi.

A tak oto prezentuje się od wczoraj moje dziecię:




Asik jest moim pierwszym dzieckiem, które straciło dwa mleczaki jednego dnia.


Pozdrawiam Was serdecznie i do następnej notki,
Marta.

2 komentarze:

KajaS pisze...

Świetnie wygląda :)

Marta pisze...

Na szczęście już nie tak niesymetrycznie. Hi hi.