piątek, 25 września 2009

Kilka słów o szkole i wózku aktywnym

Jesienne słońce już nie praży, ale ciągle miło przygrzewa i fajnie współgra z moim nastrojem, bo w duszy też cieplutko. Dzień za dniem umykają wprawdzie w zastraszającym tempie, ale za to każdy z nich przynosi coś pozytywnego i serce radującego.
To nic, że pani Agnieszka znów zapełnia dzienniczek Asi uwagami, że nie chce na lekcji pracować. To nie mój problem. Ja mogę tylko z Asią rozmawiać.
W domu Myszka pracuje chętnie, z zapałem odrabiając zadane lekcje, wiem więc, że to nie w niej samej tkwi szkopuł, a w podejściu do niej. Irytuje mnie za to, że pani na karb lekceważenia i braku szacunku składa Asikowe zasłanianie uszu rączkami, gdy do niej mówi. Wiem, że tak się zdarza czasami, w domu też tak bywa. Wiem też, że najprawdopodobniej długo jeszcze takie sytuacje będą miały miejsce, ponieważ jest to uwarunkowane wadą, z jaką Asia przyszła na świat. Dzieci z wodogłowiem zwykle są nadwrażliwe na hałas, co już pani tłumaczyłam, prosząc, by nie brała tych - mało kulturalnych w przypadku dzieci zdrowych - gestów. Może w końcu pani zechce to zrozumieć? Tak jak to, że Asia w czwartki i piątki spóźnia się do szkoły nie z powodu mojej niefrasobliwości, a dlatego, że kierowca przyjeżdża po nią dopiero o 7:50 (lekcje w tych dniach rozpoczynają się o 7:45). Pani została poinformowana o tym na początku roku i przykre jest, gdy wyrzuty z powodu owych spóźnień robi Asi... Nie mnie oceniać panią, ale moje dziecię co i rusz powtarza, że the best to tylko pani Marta jest. No i jeszcze pani Monika (psycholog szkolny), z którą ma zajęcia raz w tygodniu i których niezmiennie doczekać się nie może.
W zeszłym tygodniu poraz pierwszy zawiozłam (niestety) Asika na zbiórkę gromady zuchowej. Bardzo się jej spodobało to, co dzieciaki robią w zuchówce z druhną i druhem, więc mam kolejny powód do radości. Sama wiele lat działałam w tym ruchu (prowadziłam nawet drużynę zuchową w macierzystej podstawówce) i zawsze marzyło mi się, by moje dzieci także przeżyły taką przygodę. Witek i Ula kilka lat należeli do szczepu harcerskiego, Agnieszka nigdy nie chciała, a co do Asi...cóż...wydawało mi się to niemożliwe. A jednak trafiłyśmy na tak zwyczajnie życzliwych młodych ludzi, że owo niemożliwe stało się jednak realne. Super.

W poprzedniej notce wyraziłam swą radość z powodu coraz dłuższych dystansów, jakie Asik pokonuje całkiem samodzielnie. Bo to rzeczywiście jest powód do świętowania nawet. Niemniej jednak zawsze stałam na stanowisku, że w pewnym momencie może okazać się, że wózek aktywny trzeba będzie jednak dziecku kupić. Taki moment, moim zdaniem, nadszedł już dość dawno, ale Jurka nie mogłam do tej idei przekonać. Na szczęście w końcu dotarło do niego, że nie tylko ja nie mam sił już, by pchać spacerówkę, ale przede wszystkim Asia musi czuć się komfortowo, a nie jak dzidziuś, że potrzebuje niezależności i że nie może nadwyrężać nóżek, które podczas wycieczek, dalszych wyjść i spacerów męczą się i boleć zaczynają, i potrzebują wówczas odciążenia na kilkanaście minut.
Wczoraj był u nas przedstawiciel Otto Bocka. Jesteśmy już po testach, tzn. Asia jest, a i zamówienie zostało złożone. Teraz "tylko" 5 400 musimy wykombinować w jakiś magiczny sposób, bo na subkoncie ledwo stóweczka wisi. Dobrze, że sprzedawca na rekę nam poszedł i otrzymamy fakturę z przedłużonym do 90 dni terminem płatności, bo jest szansa, że do nowego roku uda się nam zebrać potrzebną kwotę.
Za trzy do sześciu tygodni Asia stanie się szczęśliwą posiadaczką takiej oto bryczki:



Pozdrawiam Was serdecznie i życzę słonecznego łykendu,
Marta.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

tak to "tylko ponad 5 tys..." Martuś a pocieszy cię fakt że taki wózek dla dorosłego kosztuje najmniej 2 razy tyle? (Asia gdy dorośnie nie będzie już pewnie bryczki potrzebować skoro już teraz tak dzielnie - samodzielnie - maszeruje :) buziole
~Kala

Marta pisze...

Ach, Kalu Ty moja kochana...mam takie wyrzuty...że zaniedbałam...słowa nie dotrzymałam...wybaczysz?

A wózek w całości 7 200 kosztuje. 5 400 zostało po odjęciu dofinansowania z NFZ...
Pozdrowionka, buziaki,
Marta.

Anonimowy pisze...

tak tak odciecie dofinansowania uwzglednilam ale to i tak ponad 2 razy tyle wychodzi...

Wybacze... oczywiście... muszę tak czy inaczej zamknąć ten rozdział i iść dalej bo zaczęło być za ciężko a pochorować się nie mam zamiaru...jak będziesz miała chwilkę odezwij się na gg lum nk - napiszę co i jak...
~Kala

KajaS pisze...

Wózek faktycznie śliczny. Mam nadzieję, że szybko do Was dotrze i będzie Asi dobrze służył...

Anonimowy pisze...

Wózek jest taki...dziewczęcy. :-)Poprostu cudny.:))))
Kochana poczujesz różnicę na spacerze.O niebo lżej prowadzi się inalidzki.
Buźka
Kasia(Grzesiowa)
coś nie moge zalogować się,kurcze.