Jakoś nie po drodze mi od dłuższego czasu z pisaniem. Kłopot goni kłopot, a ich rozwiązywanie ani czasu na przyjemności nie pozostawia, ani sił witalnych nie chce jakoś dodawać. Dziś poraz pierwszy od kilku tygodni machnęłam ręką na wszystko i odpaliłam program graficzny. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba, rzekł dawno temu Fredro, niech zatem się dzieje. Tak właśnie postanowiłam. Zanim rozkręcę się tutaj na nowo - fotka mojego łobuzowatego dueciku.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego tygodnia.
Joasia przyszła na świat pewnego letniego przedpołudnia wprowadzając w nasze poukładane życie sporo zamętu. Los bowiem ofiarował jej rozszczep kręgosłupa i wodogłowie.
3 komentarze:
Dobrze, że jesteś... ;)
no wreszcie ;)
Naprawdę?;)
Pozdro.
Prześlij komentarz