niedziela, 15 marca 2009

Miniony tydzień w telegraficznym skrócie

Witam Was serdecznie. Niektórzy z Was są zapewne zaskoczeni moją tu dziś obecnością, bo przecież teoretycznie być mnie tu nie powinno. Zwiedzać Szkocję miałam, bawiąc się przy tym świetnie.
Niestety, lot został odwołany, z przyczyn operacyjnych, co oznacza prawdopodobnie z powodu awarii maszyny, ale tego nikt tak naprawdę nie wie, poza samym szefem linii Wizz Air. Bo nawet pani z informacji udzielała mętnych odpowiedzi na pytanie o przyczynę. Po 6-godzinnym oczekiwaniu "nie wiadomo na co" na lotnisku wróciliśmy do domu. Bilety przebukowaliśmy na 28 marca, zyskując przy tym pół dnia pobytu dłużej, a może nawet lepszą, cieplejszą pogodę, która umożliwi nam udział w planowanym safari. Przekonamy się, o ile lot dojdzie do skutku.
W domku uciecha wielka, bo nikt nie będzie musiał zastępować mnie w kuchni, ale bez sensu, nie ominie to przecież moich leniuchów.
Podlewając dziś kwiaty z żałością spojrzałam na te, które dostałam tydzień temu nie tylko od małżowina, ale także od prawie zięcia i przyjaciół Uli, którzy wpadli do nas z wizytą tamtego dnia. Kwiaty co prawda powiędły już, ale miłe wspomnienie pozostało. Zwłaszcza, że nie spodziewałam się aż tylu darczyńców.;)
Asia i jej siostry także dostały kwiaty. Od pana domu, oczywiście.
Z wieści z minionego tygodnia muszę jeszcze zanotować zapisanie Asi do klasy pierwszej. Jejku, jak to zleciało. Dopiero co przywiozłam ze szpitala małe zawiniątko, a tu już szkoła na poważnie się wkrótce zacznie. Jeszcze "tylko" złożyć wniosek o wydanie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, potem donieść je do szkoły i chyba będzie można spać spokojnie.
Piszę "chyba", bo na dzień dzisiejszy dyrekcja nie ma pewności, że uda się w nowym roku szkolnym uruchomić klasę pierwszą integracyjną, a ja z kolei nie jestem pewna, czy przyjmą Asię do zwykłej. Zapewnienie wprawdzie mam, ale tylko ustne, więc kto wie, co się jeszcze może zdarzyć.
Pozdrawiam Was cieplutko i zyczę miłego niedzielnego popołudnia,

Brak komentarzy: