czwartek, 19 lutego 2009

SOL, łuski, Aurelki.

Hej, hej. Wreszcie znalazłam chwilkę na kolejną notkę i pozwolę sobie pomarudzić.
Zima nie odpuszcza - lekko mrozi i sypie co i rusz. Pewnie dlatego podróż do Łodzi i z powrotem była dość wyczerpująca. Zwłaszcza dla Jurka i zwłaszcza z powrotem. Warunki na drodze popołudniowo-wieczorną porą były fatalne, miejscami nie dało się jechać nawet z dozwoloną prędkością, zaliczyliśmy także potężny, z niewiadomej przyczyny, korek. Jak nigdy dotąd pokonywaliśmy tę trasę aż 6 godzin.
Dobrze choć, że w SOL-u załatwiliśmy to, co chcieliśmy, a nawet więcej, choć nie ukrywam rozczarowania brakiem informacji, że zakład nieco przebranżowił się w pewnym sensie. Chodzi konkretnie o to, że teraz rządzą tam Belgowie i pod ich dyktando jest wykonywany sprzęt rehabilitacyjno-ortopedyczny, na bazie ich materiałów. Skutkiem tego nie mogliśmy już zamówić łusek takich samych jak poprzednio, bo teraz robią całkiem inne, do których - mimo że już została miara z Asiolkowych nóżek zdjęta - jakoś przekonania nie mam. Niewykluczone, że mając zawczasu te informacje, podane telefonicznie, gdy uzgadniałam termin wizyty, wybrałabym inny zakład.
Poprzednie łuski były wykonane z cienkiej masy plastycznej i z łatwością mieściły się w bucikach z wysokim podbiciem, z których zakupem od dłuższego czasu nie było już kłopotu i to na tyle, że nawet mogłam powybrzydzać wreszcie w kolorystyce i fasonach. Teraz mam do wyboru albo powrót do przeszłości, czyli gonitwę po sklepach w poszukiwaniu sensownego obuwia, albo Aurelki, które idealnie się nadają, ale maja wstrętne kolory - trzewiki są czerwono-czarne, sandałki w kolorze - nie powiem jakim, sami się domyślcie - połączonym z granatem. Pewnie znajdą się tacy, którzy czytając to popukają się znacząco po czole, ale malo mnie to interesuje. Jak każda matka chciałabym, aby moja córka chodziła ładnie ubrana, a to będzie niezwykle trudne do zrealizowania zważywszy na masową produkcję dziewczyńskich fatałaszków w zasadzie jedynie w odcieniach różu i fioletu, do których czerwień dajmy na to pasuje jak pięść do nosa.
Po nowemu łuski składają się z części plastikowej i skórzanego wiązanego buta. Wygląda to tak, jakby w normalną łuskę tego trzewika wklejono. Wychodzi na to, że teraz moje dziecko będzie chodziło w dwóch parach butów na raz. Dopóki chłód będzie to pół biedy, jeśli tylko uda mi się dopaść pełne buciki wyjątkowo wysokie w podbiciu, ale lata to już sobie zupełnie nie wyobrażam. Rozumiem, że skóra skórze bardziej przyjazna jest niż miękka pianka wyściełająca łuski, w których Myszka aktualnie chodzi, ale jakoś nie widzę jej w upalny dzień w sandałkach nasadzonych na łusko-trzewiki.
To problem mentalny, wiem...Może ostatecznie nabiorę przekonania, gdy sama stwierdzę, że nie są przekoloryzowane zapewnienia technika o tym, że w tych nowych łuskach dzieci lepiej chodzą, ponieważ nowa technologia pozwala na zdecydowanie lepsze ich wyprofilowanie zgodnie z indywidualnymi potrzebami. Może, ale liczę przede wszystkim na to, że Asiolek opanuje sztukę chodzenia bez łusek. W bucikach z odpowiednio dla niej wyprofilowanymi wkładkami, których opisane przez znawcę tematu zalety zapowiadają się bardzo obiecująco. Niestety, w tej kwestii będziemy już skazane na Aurelki, i to określony ich model, bo tylko takie połączenie jest skuteczne, ale pal sześć. Zadowolę się faktem, że moje dziecię będzie nosiło jedną parę bucikow na raz.
Pozytywne w tym wszystkim jest to, że na wniosek na buty udało się nam zakupić jedną parę trzewików i dwie pary wkładek ( to w ramach promocji), a drogie jak nie wiem co Piedro mogliśmy sobie odpuścić. I dobrze, bo miałam adidasy tej firmy w rękach i naprawdę nie wiem dlaczego do dofinansowania z NFZ w wysokości 420 zeta musielibyśmy dopłacić prawie drugie tyle z własnego portfela! To jedna para butów, a potrzeba jeszcze butów na zimę i sandałów, za które już w całości trzebaby płacić samemu. Czyli na same buty, o ile trwałe są, wychodzi rocznie ponad 2 tysiące! Szok!!!
Zmiana oferty SOL-a poskutkowała także znacznie wyższymi cenami sprzętu. O ile w tamtym roku dopłaciliśmy do łusek 230 zeta, to tym razem to już wydatek ponad 600 złotych. Też szok. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby lekarz wypisał nam wniosek z kodem właściwym dla tego zaopatrzenia ortopedycznego właśnie. Na szczęście facet uprzejmy jest i pełen zrozumienia, nie szperał w wykazach i wpisał kod podany przeze mnie.
Teraz musimy uzbroić sie w cierpliwość. Kolejną niedogodnością wynikającą ze zmian jest o wiele dłuższe oczekiwanie na przymiarkę, że nie wspomnę o czasie potrzebnym na sprowadzenie Aurelek. Uspakaja mnie jedynie możliwość, że w nowej dostawie znajdą się buty w szerszej gamie kolorystycznej.

A oto i Asiolek z nóziami przygotowanymi do gipsowania celem zdjęcia miary:



3 komentarze:

kaja pisze...

No i całe szczęście Marteczko ,że możesz trochę pokombinować ale reszta wiadomości finansowych nie za ciekawa.Nadzieja w tym że może jakościowo towar bedzie tego wart.Pozdrawiam serdecznie.

Marta pisze...

Kaju, jak dotąd nie mogłam złego słowa powiedzieć o Asiolkowych łuskach wykonanych w SOL-u. Myślę, że nadal tak będzie.
Pozdrówka,buziole.

KajaS pisze...

A ja trochę się podłamałam...
Mam nadzieję, że przejdzie mi jak obejrzę sobie te Wasze nowe łuseczki...