czwartek, 26 lutego 2009

Kuleczka na szyi - wizyta u neurochirurga

Pamiętacie? Wspominałam niedawno, że na Asiolkowej szyi pojawił się taki podskórny "groszek", niepokojący o tyle, że umiejscowił się idealnie na linii drenu od zastawki.
Mam za sobą ciężki dzień - wiele godzin spędziłam dziś z szpitalu dziecięcym w Prokocimiu...wróciłam padnięta i wcale nie pocieszona, niestety. Wygląda na to, że mamy w domu "bombę zegarową"...wiele wskazuje na to, że Asieńce wypadł dren z zastawki i w każdej chwili może wzrosnąć jej w główce ciśnienie płynu mózgowo-rdzeniowego, co będzie się równało jednemu - konieczności interwencji chirurgicznej...Ech...
Pocieszam się tylko myślą, że może przestała już być zastawkozależna...Rentgen co prawda robił jakiś konował, za przeproszeniem, bo zdjęcie miało objąć m.in. całą szyję, a nie było na nim widać fragmentu najbardziej interesującego naszego neurochirurga, niemniej jednak lekarz troszkę mnie uspokoił - gdyby był wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego, to mimo wszystko byłoby to na zdjęciu widoczne.
Tak więc wiele ta wizyta nie zmieniła. Nadal obserwujemy Myszkę uważnie.

5 komentarzy:

KajaS pisze...

Trzymam mocno kciukasy, żeby się okazało, że Asia zastawkozależna nie jest... :)

KasiaO pisze...

Oj oj....
Wiesz Marta, że kciuki trzymam z całych sił i niech się stanie tak, żeby zastawka okazała sie zbędna.
Wyczyny narciarskie super, całą rodziną oglądaliśmy i chłopaki popadali z zazdrości :)

kaja pisze...

I ja wierzę ,że zastawka już nie jest potrzebna i trzymam kciuki za to z całych sił.

Marta pisze...

Dziękuję Wam serdecznie, moje kochane kobitki. Już wiele razy przekonałam się, że Wasze kciuki mają moc. Ufam, że i tym razem tak będzie.
Pozdrówka serdeczniaste, buziole.

Anica pisze...

I ja również mocno zaciskam kciuki