poniedziałek, 16 lutego 2009

Do diabła z tą szkołą

Hejka wszystkim po malutkiej przerwie (znów Image Hosted by ImageShack.us) w dostawie wiadomości. Na wytłumaczenie mam tylko jedno - znów wyszłam naprzeciw potrzebom rodziców takich, jak ja, czyli niezwykłych dzieci. Tak się zarzekałam, że już nigdy, że figa, ale obojętność nie leży w mojej naturze, więc w ostatnich dniach w zapamiętaniu tworzyłam kolejne swoje sieciowe "dziecko". Co z tego wyniknie? Ano zobaczymy. Wiem tylko jedno - tym razem osoby przejawiające brak kultury osobistej i poszanowania dla odmiennego zdania w jakimkolwiek temacie, czy z upodobaniem robiące wycieczki osobiste, zwyczajnie nie będą mogły tam bywać. Nielojalne także. Dziś myślę sobie, że tym razem - jeśli zajdzie konieczność - nie będę miała objekcji przed użyciem takiej jednej magicznej funkcji zapewniającej spokój i miłą atmosferę na forum.

U nas właściwie wszystko w porządku. Właśnie zaczęły się moim małolatom ferie zimowe i to tak znakomicie, że niewiele brakowało, a zasypałoby nas na amen. A wiecie dlaczego małopolskie dzieci mają takie szczęście do śniegu? Bo ich rodzice nie wierzyli w cuda i nie głosowali na PO. Image Hosted by ImageShack.us

Dzieci mają szczęście, ale nie wszystkie. Ja też nie mam. Walentynkowy dzień, który powinien być miły, rozpoczęłam od wysłuchania małżowinowej uwagi n/t moich dziesięciu, zbędnych, kilogramów. Zastanawiam się teraz jak to się ma do wpajanej dzieciom (również przez niego) zasady "Pomyśleć możesz sobie wszystko, ale nie wszystko możesz mówić. Komentarze, które mogłyby kogoś urazić zachowaj zawsze dla siebie". On chyba przeżyć nie może, że ja ze swoim balastem mogę coś zrobić, przeistaczając się dzięki temu w laskę (jak ostatnio mówi o mnie Asiol Image Hosted by ImageShack.us), za którą faceci będą się oglądać (pocieszam się, a jakże), a on ze swoją łysiną nie da rady zrobić nic. No, chyba że perukę sobie kupi. No więc obraziłam się "na śmierć i życie", mimo mężowskiego oburzenia, że za słowa prawdy się wściekam. A może tak zacząć jemu wytykać jego własne niedoskonałości...? Image Hosted by ImageShack.us Muszę to przemyśleć.
Jak wspomniałam, nie mam szczęścia. I moja Asia też nie. Tamtego dnia zajrzałam do jej książki (wszystkie dzieci musiały, podobno, zabrać je na ferie do domu) i fakt ten przypieczętował mój skiepszczony nastrój. Powiem więcej: prawie szlakulec mnie trafił. To ja pozostawałam w przekonaniu, że pani A. dołożyła wszelkich starań, by Myszka w szkole robiła, co do niej należy (w końcu od pamiętnej z nią rozmowy ani raz nie znalazłam w plecaku książki), a tu wygląda na to, że ferii braknie nam na uzupełnianie zaległości!!! A niech to!!!
Małżowin zadowolony z siebie poklepał Asię po ramieniu mówiąc "Damy radę, córka", ale ja doskonale wiem, że to trzecia z prawd z dowcipu o góralu. Już miałam próbkę jego odpowiedzialności i cierpliwości - kiedyś udało mu się nadzorować Asię do połowy jednej linijki jakiejś tam literki, po czym zrobił sobie kawę i zwiał na taras. Ot, taką mam pomoc na codzień i dylemat teraz. Gnębić dziecko w czasie przeznaczonym na odpoczynek i uzupełniać, żeby w tyle za dziećmi nie była za bardzo, czy dać sobie i jej z tym spokój, skoro i tak program edukacyjny dla pierwszaków w nowym roku szkolnym nie przewiduje niczego więcej niż program tegorocznych zerówek? Za drugim rozwiązaniem przemawia pewność, że przynajmniej Mycha nudzić się nie będzie. No, prawie pewność, bo z bezpośredniej z panią A. rozmowy wynika, że nie tylko wcale nie myślała o rezygnacji z funkcji nauczyciela wspomagającego, ale jest też szansa (ryzyko?), że awansuje na nauczyciela głównego w tej klasie. Obecna "Number One" ma patent tylko na zerówki. Ech...
Uff, ale się opisałam. Zamiast dawkować Wam wrażenia, hi hi. Dobra, na dziś dosyć. Trzeba w końcu wyspać się porządnie. Ale obiecuję solennie nadrobić wszystkie zaszłości, czyli i zimę, wraz ze szkodami, jakie nam poczyniła, pokazać, i jakieś wspomnienie z balu karnawałowego umieścić, a i o wyprawie na film w technologii 3D coś naskrobać.
Trzymajcie się cieplutko, Image Hosted by ImageShack.us

3 komentarze:

KajaS pisze...

No to ja bym tą książkę w spokoju pozostawiła przez te ferie.... a co? Niech Asiol ma ferie takie jak się należy!
Całusy dla Was ogromne....
Wciąż mam nadzieję na te narty wspólne :)

Ewa pisze...

Miałam podobny dylemat feryjny...różnica polega na tym, że przed feriami zakupiliśmy ddzieciom dodatkowe książki "matematyczne"...z pomysłem wyszła pani...w maiarę możliwości dzieci miały uzupełnić je do cyferki 6 włącznie...bagatela 42 strony...początkowo miałam zamiar sumiennie dzień w dzień sadzać Kubę do pracy...pomyślałam jednak, że damy radę po feriach...teraz codziennie po południu "robimy" trzy strony...damy radę :)...Asia też...spoko ;)buziaki dla Was :)

Marta pisze...

No i dalej nic nie wiem. Przydałaby sie jszcze jedna rada.;)
A poważnie, to pierwszy tydzien przeznaczyłam na labę, w drugim zaczniemy uzupełniać. Zdążymy, to będzie super. Nie zdążymy, trudno. Najważniejsze, że Asia bez problemu przyswaja sobie wiedzę, resztę, tzn. pisanie, opanuje w pierwszej klasie.
Pozdrówka, buziaki.