Pławiąc się w wannie pełnej piany udarła się na całe gardło słysząc, że mój małżowin wrócił do domu:
- Tatusiu!!! Chodź zobaczyć co dostałam od Tereski!!!
- Od jakiej Tereski? - zapytałam udając oburzenie potraktowaniem dorosłej osoby jak koleżankę, w duchu zaś rozbawiona.
- Nie od Tereski? - łaskawie upewniło się lekko spłoszone dziecię. - Acha. Od Tereni?
- Od pani Tereni, jeśli już. - pouczyłam córkę spełniając swój rodzicielski obowiązek wychowaczy i na tym temat urwałam, z nadzieją że nauczycielka niekiepska i uczennica zdolna.

Kilka dni później Myszka wróciła ze szkoły dźwigając pod pachą jakiś komiks i kolorowankę.
- A skąd ty to masz, Asiolku? - zaintrygowana musiałam natychmiast przeprowadzić śledztwo.
- No...wiesz...dostałam. Od tej pani, co kiedyś. Wiesz...No, od Tereski po prostu.


1 komentarz:
Fajnie to brzmi... Tereska, po prostu :)
Prześlij komentarz