Po kilku co najmniej dniach wielkiego poruszenia w domu, zalatania, bałaganu itd. nadeszła sobota.
Dzień, w którym przyszło nam pożegnać Ulcię, wylatującą na stypendium. Do Hamilton College koniec końców.
Asia już na początku tygodnia zmarkotniała, w wieczór poprzedzający wyprawę doPyrzowic popłakiwała "Ja nie chcę, żeby Ula jechała", a w sobotni poranek za nic w świecie nie chciała jechać na lotnisko. Bo Asia tak już miewa, że jak coś się nie uda, to żałuje, że się w to coś zaangażowała pytając nie wiadomo kogo "I po co mi to było?", albo chce za wszelką cenę uniknąć tego przykrego, co jest w stanie przewidzieć.
Tak właśnie było i tym razem, ale dała się "przekupić" odwiedzinami u Niezwykłej Julki (ale o tym w kolejnej notce).
niedziela, 14 września 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
jesren ttu pierszy raz jestem 19 latka z poeazeniem myzgowy tak jak twoja cureczka
Witam Cię serdecznie, Elu. Napisałaś, że jesteś u nas poraz pierwszy, mam nadzieję zatem, że nie ostatni, mimo że Asia nie ma MPD a rozszczep kręgosłupa.;) A może Ciebie można znaleźć w sieci? Jeśli masz swoją stronkę podaj linka - chętnie złożę rewizytę.:) Pozdrawiam cieplutko.
zobacz w ksieze gosci
Prześlij komentarz