Dziś jest Światowy Dzień Kota. O tym, że to miłe zwierzątko doczekało się swojego święta dowiedziałam się dopiero dzisiaj z mediów i od razu pomyślałam o naszym kotku-znajduszku. Był z nami 7 lat. W marcu ubiegłego roku przeniósł się, niestety, na drugą stronę tęczy jak sądzę. Pewnego dnia po prostu wyszedł z domu i już nie wrócił, a koty mają to do siebie, że zwykle odchodzą w samotności, z dala od ludzi. Asia bardzo długo za nim tęskniła, bo tez fajny to był kocionek. Z fantazją, hi hi. Z psami żył w najlepszej komitywie. Znaczy się z naszymi, bo na obce fuczał ile wlezie. Najbardziej lubiłam obserwować jego zabawę w gonionego z naszymi suniami - najpierw one goniły Rufina, a potem same przed nim musiały uciekać. Najśmieszniejszy był jego sposób na łatwiejsze i szybsze pokonanie dystansu, bo skakał wtedy dosłownie jak żaba.

1 komentarz:
Ooooo nie wiedziałam, że koty mają swoje święto ;-)
Prześlij komentarz