O mojej Mysi można ostatnio mówić "malkontentka". Jeszcze wczoraj niezdecydowana, po przebudzeniu bez większego przekonania podjęła ostateczną decyzję, że jednak jedziemy na bal. Mimo jej opieszałości w szykowaniu się do wyjścia udało nam się dojechać o sensownej porze, a nie jak w ubiegłym roku niemal na sam koniec imprezy. Z mojej dyskretnej "inwigilacji" wynikało, że Asia nie bawi się zbyt dobrze. Jednak sama Panna Obserwowana w drodze powrotnej wyznała, że jest bardzo zadowolona i to się liczy.
Był wprawdzie mały kłopocik z Mikołajem, gdyż żaden z panów nie kwapił się odegrania roli świętego, ale z powodzeniem wystąpiła w niej Bogusia mama Agatki. I mam nadzieję, że zawstydziła obecny na imprezie męski ród. Tylko Asia cokolwiek podejrzliwie przyglądała się podróbce bez brody (ale wpadka organizującego strój), co zresztą przestało mieć znaczenie, gdy tylko została przywołana po odbiór paczki.




2 komentarze:
Widzę,że Asia jednak za aniołka przebrana.Nie chciała innego stroju?:)))
Dobrze,że chociaż Wam się udała impreza.Bo u nas to porażka.
Śliczne zdjęcia.:))
Mikołaj też niczego sobie,hihi.
No, jednak. Za żadne skarby nie chciała słyszeć o innym stroju, choć już w listopadzie mówiła o stroju księżniczki i już tylko berła brakowało do kompletu. Nie wiem, co Asię wzięło tak na tego aniołka...Od soboty do każdego posiłki każe sobie skrzydelka zakładać. HI hi. Bardzo cieszę się, że fotki Ci się podobają. Choć Tobie...bo mnie nie do końca...Pozdrówka serdeczne, buziaki. PS. Wpadnę do Was później poczytać, co to sie wydarzyło, że Wasza imprezka się nie udała.;)
Prześlij komentarz