Uff! Nic nie wskazuje na to, by Asia miała nie iść jutro do przedszkola, więc mogę odetchnąć z ulgą i powiedzieć na głos: styczeń zaliczony bez choroby. A przyznam, że popadałam już chyba w paranoję i z dnia na dzień wyczekiwałam jej oznak. Tak już przyzwyczaiłam się do Asiolkowych kaszelków i katarków, że ich brak wydawał mi się niemożliwy. Do tego stopnia, że do ostatniego dnia zwlekałam z zapisaniem córci na wycieczkę do filharmonii. Właśnie dziś pojechałyśmy i oto krótka fotorelacja.
Joasia przyszła na świat pewnego letniego przedpołudnia wprowadzając w nasze poukładane życie sporo zamętu. Los bowiem ofiarował jej rozszczep kręgosłupa i wodogłowie.
3 komentarze:
O kurka wodna jakie te instrumenty wszystkie wielkie...;-) Nie dawaj się Asieńko chorubskom - już wiosna idzie (mam nadzieję) :-)
Ale super wycieczka.
I który instrument Asi się spodobał najbardziej?
Dobrze,że Asi te choróbska się skończyły.I mam nadzieję,że już nie wrócą.
Buziole .:))))
bardzo kszta�c�ca wycieczka i z pewno�ci� Asia mia�a wiele wra�e�...dobrze ,�e zdr�wko jej pozwoli�o na t� eskapad�...
Prześlij komentarz