środa, 2 stycznia 2008

Cztery godziny laby

Witam Was serdecznie. Trochę zła, bo mój provider znów wywija numery z połączeniem sieciowym i trochę, a nawet więcej, zadowolona, bo Asia w końcu poszła do przedszkola.:) Stąd te wspomniane w tytule cztery godziny laby. Wątpliwej cokolwiek, bo w domu mam do zrobienia to i tamto, a dwie godziny z owych czterech to droga do i z przedszkola, jednak najważniejsze, że mogę odsapnąć w ciszy, ze świadomością, że nikt mi jej nie zakłóci przez jakiś czas. Dopiero teraz skonstatowałam, jak bardzo bardzo tego potrzebowałam.
Niedowierzanie Myszki, że zaprowadzę ją dziś do przedszkola po kilku chwilach ustąpiło radości. Jednakże już na miejscu okazało się, że wizja pozostania tam na kilka godzin przestała się Asi podobać. Do sali podreptała z niejakim ociąganiem. Cóż, trzy miesiące siedzenia w domu w izolacji od grupy rówieśników zrobiło swoje.... Mam jednak nadzieję, że uodparniacze wezmą się w końcu do uczciwej roboty ;), Asia nie będzie już chorowała i jak dawniej przez weekend nie będzie mogła doczekać się poniedziałku. ;)
Ja zaś życzyłabym sobie rychłego nadejścia wiosny, najlepiej od razu takiej wyjątkowo ciepłej. Pozwoliłoby mi to skrócić czas ubierania Asi i opatulania jej w wózku, by nie zmarzła po drodze. Wystarczy, że moja córcia to...Asia-Guzdrasia, która zanim zajmie się tym, co w danej chwili naistotniejsze (np. jedzeniem śniadania) MUSI zrobić co najmniej kilka innych najważniejszych w świecie rzeczy. ;)
Miłego dnia, kochani. :)

2 komentarze:

Kasia pisze...

Boziu,skąd ja to znam.Jak ubieram Grześka,to on ma tysiące rzeczy do zrobienia w tym czasie.A najważniejsze to oczywiście "czytanie" książki.
Ja chętnie przeniosłabym się w ciepłe kraje,bo też mam dość tego ubierania.I trzeszczy dziwnie w kościach,jak młodego podnosze.
Mam nadzieję,że Asiulek będzie chodzić cały czas do przedszkolka bez przeszkód.:))


Super ten blog,ja też kiedyś założyłam tu bloga,ale strasznie trudne,więc zostałam na onecie.
Ale ten ma więcej bajerów.:)))

Marta pisze...

Kasiu, cieszę się, że podoba Ci się nasz nowy blogasek. I szczerze powiem Ci, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.;)Ja już jakiś czas temu założyłam tu konto, w październiku bodajże i mam za sobą kilka wcześniejszych prób rozkręcenia tu stronki. Ale chyba dopiero motywacji potrzebowałam, żeby temat rozgryźć i sfinalizować, he he he. Bo okazuje się, że w gruncie rzeczy to wcale nie takie trudne. Jeśli chcesz, to chętnie pomogę Wam w przeprowadzce.;) Pozdrówka cieplutkie, buziole.