Dziecię Matkę ma do dyspozycji na trochę trzy razy w ciągu dnia i nie tylko musi pod jej nieobecność radzić sobie samo, względnie z pomocą osoby o tę pomoc poproszonej, ale też sobie radzi i nawet okazuje się, że aparat mowy uszkodzeniu nie uległ ;). Wygląda więc na to, że dzięki tej nieoczekiwanej wartości dodanej (czyt. swoistej psychoterapii) w sierpniu Matka będzie w pełni gotowa na odcięcie pępowiny i bez większych obaw zostawi córkę na 10-dniowy pobyt na obozie FAR.
Szczerze powiedziawszy doznałam szoku, gdy lekarka, do której udałam się w maju tylko po zaświadczenie potrzebne do wniosku o wydanie orzeczenia o kształceniu specjalnym, zaproponowała nam przyjęcie na oddział rehabilitacyjny w tak ekspresowym terminie. Po tym, jak po zeszłorocznym odkotwiczaniu rdzenia w Prokocimiu (to był maj) Joasia dostała skierowanie na rehabilitację na CITO, a mimo to termin jej wyznaczono dopiero na przełom listopada i grudnia, naprawdę przestałam liczyć na rehabilitację w ramach NFZ. A tu taka niespodzianka.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.
Marta.
4 komentarze:
A co to za szpital??
Aga (Guska) z Krakowa
Czytam Waszego bloga i największym moim marzeniem jest aby moja Milenka osiągnęła tyle co Joasia.Moja córka mając 2,5 roku nadal nie siedzi samodzielnie,pomimo otwartej przepukliny oponowo-rdzeniowej ruchomość kończyn została zachowana ale...no właśnie jest ale.... Mila doznała wylewu i ma porażoną lewą stronę ciała ,nie chce ćwiczyć,zastawki ma dwie bo wodogłowie jest wielokomorowe i jeszcze żebyło mało...ma torbiele wewnątrzmózgowe i padaczkę, jest pod opieką MHD...wielki szacun dla pani za trud i poświęcenie...pozdr.
Obu dziewczynkom życzymy dużo zdrówka!!!
Córce i? mamie? ;)
Prześlij komentarz