Suwaczek urodzinowy wyraźnie pokazuje, że od niemal pół roku nie napisałam na blogu ani jednej notki. Cóż, wiele się działo i to aż tak bardzo, że czasu najpierw znaleźć nie mogłam, a potem, wyczerpana psychicznie, musiałam dojść do siebie i złapać jako taką równowagę. Teraz zaś okazuje się, że powrót do snucia opowieści o Joasi niezwykle trudny jest. Wypadłam z rytmu po prostu. Spróbuję jednak sprawdzić jak miewa się moja wena.
Wakacje
Pierwsza połowa lipca, tradycyjnie już, w Międzywodziu. Joasia happy do tego stopnia, że nie chce słyszeć o matczynym pomyśle obrania innego kursu w tym roku. Matka znacznie mniej zadowolona, bo po sześciu pobytach tamże już jej się znudziło to miejsce (jak kiedyś Sielpia). Poza tym czas się Matce kurczy, a TYLE jeszcze innych miejsc chciałaby zobaczyć.
Reszta wakacji upłynęła pod znakiem rehabilitacji w krakowskim Prokocimiu, hipoterapii (kontynuowanej do pierwszych bardzo zimnych dni jesiennych) oraz generalnego remontu nowego lokum i jego urządzania w formie papierowych projektów. Bardzo wyczerpujący czas.
Szkoła
Początek nowego roku szkolnego i nowa nauczycielka wspomagająca. Z perspektywy czasu oceniam tę zmianę in plus. Ciężka praca Pani Beatki w klasie drugiej nie została zaprzepaszczona i jest to dla mnie sprawa najistotniejsza. Może Pani Ania jest nieco za miękka, ale generalnie pełną akceptację jako wychowawczyni klasy na etapie 4-6 jak najbardziej zyskała.
Zdrowie
Prawie w porządku. Prawie, bo póki co nie możemy opanować niekorzystnych zmian w obrębie układu moczowego, jakie nastąpiły po majowej operacji odkotwiczania rdzenia kręgowego. Jesteśmy w trakcie badań. Już wykonana cystografia wykazała, że z nerkami jest wszystko jak należy. 9 marca Joasia ma mieć wykonaną jeszcze urodynamikę. Obawiam się, że jej wynik potwierdzi przypuszczenia, że stabilny do zabiegu pęcherz Joasi jest od tamtej pory nadreaktywny. I już sama nie wiem, czy lepsza była kontrola nad pęcherzem, czy lepsza jest absolutnie pełna kontrola nad tym drugim zwieraczem, bo i jedno i drugie bez owej kontroli jest niekomfortowe.
5 stycznia - kolejna operacja Joasi. Tym razem finalna, czyli usunięcie blaszek eight plait, bo zgodnie z oczekiwaniami przykurcz pod kolanem został zlikwidowany. Szkoda tylko, że Pan Profesor nie uprzedził nas, że do ponad 12-tu tysięcy, jakie wydaliśmy na operację w październiku 2010 (wtedy zostały blaszki wszczepione) trzeba będzie dołożyć prawie 5 kolejnych za ich usunięcie. Nie mieliśmy możliwości uwzględnić tego pokaźnego wydatku w naszych planach finansowych i staliśmy się przez to "bankrutami".
Dom
Spore zmiany. Od września tworzymy typową rodzinę 2 + 1, co oznacza tyle, że ostatnie dziecię z "pierwszego rzutu" opuściło rodzinne gniazdo.
Matka całą jesień spędziła na zakupach, ha ha ha, do nowego mieszkania, żałując, że fundusze do dyspozycji mocno ograniczone są. Trzeba było szukać ładnego a przy tym taniego, więc autentycznie zajęło to Matce aż tyle czasu, a i tak na ostatni guzik nie wszystko udało się dopiąć. Po styczniowym zabiegu w Poznaniu bardzo cienko przędziemy, więc przyjdzie nam jeszcze poczekać na dopieszczenie pokoju gościnnego (dywan), łazienki, WC (szafeczki) i sypialni, w której tylko meble stoją (poza tym wszystkiego innego brak, nawet lamp)i przytulna się staje dopiero późnym wieczorem. ;)
Przedwigilijny piątek - wieczorem przeprowadzka. Ostateczna, bo meble - w obawie przed opadami śniegu uniemożliwiającymi wyjazd dużym samochodem pod górkę - wyeksportowaliśmy już w październiku. Czyli na nowym mieszkamy już 1,5 miesiąca i mogę powiedzieć, że to była jedna z lepszych decyzji w naszym życiu. Ale o tym nieco później.
Chyba nie dało się krócej ująć pół roku naszego życia. W kolejnych notkach napiszę co dobrego dzieje się u bohaterki tego bloga w zw. z przeprowadzką oraz o naszym niedawnym pobycie w Karpaczu. No i mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w postanowieniu o w miarę regularnych wpisach, o co byłam niejednokrotnie proszona w e-mailach (dziękuję tym wszystkim, którzy niepokoili się ciszą u nas).
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.
3 komentarze:
Wreszcie... :)
Bardzo się cieszę że piszesz.
Pozdrawiam.
No hej, w końcu doczekałam się wieści :) Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że następne notki nie będą pojawiały się z półrocznymi przerwami :)
Pozdrawiam edyyta
Milo znowu Was "spotkac" na blogu:) Pozdrawiam!
zaba
Prześlij komentarz