piątek, 28 stycznia 2011

Jednak będą narty


Jutro znikamy na prawie dwa tygodnie. Wyjeżdżamy do Murzasichle. Asikowym "staruszkom" wpadło kilka dni temu do głów, by - skoro nowe ortezy już są i świetnie się sprawują - spróbować wkręcić dziecię na zimowisko szczepowe. Szanse marne wydawały się, bo to i przysłowiowe pięć minut przed dwunastą, i na ani jednej zbiórce Myszka w tym roku nie była (odbywają się one w piątki popołudniu, a lekcje w te dni ma do 17-tej), a jednak udało się. Nawet na zebranie przedwyjazdowe zdążyliśmy się załapać, czym uszanowaliśmy czas komendanta szczepu, który nie musiał nam go poświęcać indywidualnie.
Moje zadowolenie z faktu, że w czasie ferii Asik przejdzie odwyk od telewizora, a i na śmierć mnie nie zagada dopełniły udane zakupy następnego dnia - kombinezon już po zimowej przecenie (jak dobrze, że wcześniej nie był potrzebny) i kozaczki pasujące na nóżki zakute w ortezy. Noooo, tych butów zimowych nabytych w iście ekspresowym tempie nie spodziewałam się nic a nic, raczej problemu wielkiego. A tu...tadam!
Sama Asia do wczoraj była wyjazdem z zuchami i harcerzami jedynie "zainteresowana". Ale gdy zadzwoniłam do pana profesora z pytaniem, czy może już na nartach jeździć (w końcu to już cztery miesiące od operacji upływają) i pozwoleństwo otrzymała końca radości nie widać. Tyle tylko, że buty, w których przejeździła dwa poprzednie sezony za małe już są i musimy dzisiaj jeszcze na zakupy się wybrać. Wydaje się, że te z oferty niedalekiego Decathlonu będą dla naszej początkującej pannicy jak w sam raz, głównie z uwagi na łatwość zakładania (model tylno-wejściowy).
Jak dotąd Mysza jeździła z tatą, bo powykręcane nóżki uniemożliwiały samodzielne choćby próby zjazdu z bardzo łagodnej pochyłości. Teraz nóżki prościutkie są, więc planuję nakłonić Asiolka do nauki jazdy bez taty. Grunt już przygotowuję, a Myszka nie protestuje. Zobaczymy, co nam z tych zamiarów wyjdzie.
A wczoraj Asia była na przymiarce alby komunijnej. Oczyma wyobraźni widziałam Asię w skromnej ale szykownej białej sukience, więc nie podobał mi się upór księdza, że wszystkie dzieci mają w tym wyjątkowym dniu wystąpić w albach. Mimo całkiem zrozumiałego i bezdyskusyjnego argumentu, że to jedyne wyjście, by uniknąć pokazu mody i dyskomfortu dziewczynek, ktorych rodzice muszą dobrze zastanowić się jak wydać każdą złotówkę, by pieniędzy wystarczyło na wszystko lub przynajmniej na najpilniejsze potrzeby. Jednak wczoraj uznałam, że wcale źle się to moje dziecko nie prezentuje, a gdy już alba zostanie wykończona, to będzie naprawdę ślicznie.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Miłego odpoczynku i udanej pogody, a w albie Asia wygląda wspaniale. pozdrawiamy z Rzeszówka

Marta pisze...

Dziękujemy, dziękujemy.
Szkoda tylko, że nie wiemy komu.
Pozdrowionka.

Anonimowy pisze...

haha zapomniałam się podpisać

to ja
Anka

Anonimowy pisze...

To poszalejecie na nartach, u nas nie ma kto nauczyć Weroniki, bo nikt nie umie.
Alba prześliczna, Asia tak pięknie w niej wygląda.
Pozdrawiam, edytak.

mama Jasia pisze...

Ale Wam fajnie, szkoda tylko że nie uda nam się spotkać w ferie. Pozdrawiam Basia

KajaS pisze...

Udanych ferii... :)
Asia ślicznie wygląda w albie :)

Unknown pisze...

No to...miłego odpoczynku, należy się Wam po akcji "operacja". A alba... cóż, ja też mam w tym roku komunię syna i na szczęście udało mi się - mój syn nie musi iść w albie-sukience.
Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszka