piątek, 31 lipca 2009

Czarnowidztwo teściowej nie spełniło się ;)

Jaki miły wieczór - cieplutki, cichy i na dodatek łykend rozpoczynający. W taki wieczór nic, tylko pisać kolejną notkę, zwłaszcza, że nie wiadomo, jak długo znowu będę miała dostęp do internetu. Tak, tak, mój provider wyjechał na wakacje i jak zwykle nie zostawił nikogo, kto mógłby go w razie awarii zastąpić. Co prawda SMS-em poinformował mnie, że z tej zagranicy robi, co może, ale co z tego, skoro markuje raczej robotę i nic na bieżąco pisać nie mogę?

We wtorek, 28 lipca, obchodziliśmy z Jurkiem wyjątkową, patrząc przez pryzmat tradycji narodowej, rocznicę ślubu.



Bywało przez te lata różnie, jak w każdym małżeństwie - i bardzo dobrze (najczęściej), i chłodno czasem, a i bardzo źle także. Ale najwyraźniej łączy nas coś wyjątkowego, skoro z każdej opresjii zawsze wychodziliśmy obronną ręką - wspólnie, silniejsi oraz bardziej i sobie i dzieciom oddani.
Z oczywistych względów jubileusz obchodziliśmy w niedzielę. Na uroczystość przybyli nasi najbliżsi, a także moja szkolna przyjaciółka, Basia, która była świadkiem składania podpisów na "cyrografie" podsuniętym mnie i Jurkowi przez urzędnika stanu cywilnego. Również z oczywistych względów o catering sama musiałam zadbać. Wiadomo, "krajzys", i plany przyjęcia w jakiejś sympatycznej knajpce zostaliśmy zmuszeni odłożyć na...50-tą rocznicę.Ha ha ha! Dobrze, że córy pomogły. Największą frajdę sprawiło mi przygotowanie tortu. Rzadko bywam z siebie zadowolona, ale jak już jestem, to skromnością nie grzeszę. Moje torty akurat są wyborne, o czym zresztą niektórzy z Was zaglądających na bloga mieli przyjemność sami się przekonać.



Miłe zamieszanie związane z naszą rocznicą przeszło płynnie w już ściśle domowe imprezki imieninowe Pani Domu i naszej Ani, zaś ostatnich kilka wieczorów, to moje randki z małżowinem i planowanie urlopu od dzieci. Na koniec wakacji wybieramy się tylko we dwoje na kilkudniową romantyczną wyprawę, do czeskiej Pragi, jeśli uda się tam zarezerwować noclegi. Zadowolimy się jednak każdym innym interesującym miejscem, bo odkąd przyszedł na świat nasz pierworodny, czyli od lat 24-ech, nigdy nie wyjechaliśmy tylko we dwoje. Poza tym taki właśnie wspólny rocznicowy prezent sobie wymyśliliśmy.

Tymczasem szykujemy się powoli do kolejnego wyjazdu wakacyjnego, tym razem nad jezioro i bez luksusów, bo na pole namiotowe. I w przeciwieństwie do turnusu nad morzem, gdzie byliśmy tylko z Asią, tym razem wybieramy się z całą ochronką, hi hi, ale o tym to już dopiero w relacji z pobytu.

Trzymajcie się cieplutko i radośnie spędźcie łykend, gdziekolwiek jesteście. Pozdrowionka,

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Marta,Jurek gratuluję pięknej rocznicy:)pozdrawiamy
Aga,Tomek i Paula
Ps.życzę wam aby wyjazd do Pragi wypalił:)

Unknown pisze...

Ode mnie życzenia samych tylko dobrych dni na następne 25 lat.
Agnieszka

KajaS pisze...

No to i ja za pośrednictwem blogasa dołączam się do najlepszych rocznicowych życzeń... :)

Marta pisze...

Śliczne dzięki za życzenia.
Pozdrówka dla Was. I buziaki też.:)