wtorek, 21 kwietnia 2009

SOL - przymiarka łusek i wkładki ortopedyczne

Dziś mijają dwa tygodnie od naszej drugiej już w krótkim czasie bytności w SOL-u, a ja nie zdobyłam się, by choć kilka słów n/t napisać...Czas zatem najwyższy, bo wkrótce okaże się, że już niewiele pamiętam.
Wizytę umówiłam nie tylko na przymiarkę łusek, lecz także na dopasowanie wkladek do bucików. Na miejscu okazało się, że nie zostało to odnotowane, co nie zmartwiło mnie, a zezłościło. Tym bardziej, że usiłowano wmówić mi, że o wkładkach nic nie wspominałam. Pani sprawująca kontrolę nad kalendarzem musiała w obłokach chyba bujać podczas naszej rozmowy telefonicznej, bo trudno uwierzyć w jej przekonanie, że uwielbiamy ponoszenie kosztów na dublowanie wizyt u nich, zamiast wszystko załatwić podczas jednej. Na szczęście (dla mojego zdrowia i reputacji firmy) wyjechaliśmy z wkładkami i to do butów, które zakupiłam dla Asi wg własnego uznania, choć zgodnie ze wskazówkami pana Pawła.
W tym miejscu bardzo serdecznie dziękuję panie Pawle za czas, jaki pan nam poświęcił, choć wcale nie musiał. Było już po godzinach pańskiej pracy, a jednak zadbał pan o to, by zadowolenie z usług firmy nie opuściło mnie i bym nadal czuła się ważnym i szanowanym klientem. Dziękuję także za dostarczoną na czas oczekiwania na wykonanie wkładek rozrywkę, przede wszystkim w imieniu Asiolka i jej taty.
Jak wspomniałam buty do wkładek wybrałam sama. Trochę obawiałam się, czy będą odpowiednie i czy nie okaże się, że mój wielodniowy trud ich nabycia nie pójdzie na marne, tym bardziej więc ucieszyłam się, że nie jesteśmy skazani na paskudne Aurelki. Do modelu nie mam większych zastrzeżeń, ale do ich kolorystyki, która obok wykończenia ma wpływ na wrażenia estetyczne, owszem. Nie do przyjęcia jest dla mnie połączenie granatu z kolorem biegunkowym, jak określił go kiedyś synek mojej koleżanki. No jak takie sandałki założyć do letniej sukieneczki w pastelowych barwach dajmy na to? Czasem zastanawiam się, czemu producenci obuwia ortopedycznego nie podążają za kanonami mody. Czy to tak trudno dobrać estetycznie kolory i w jakiś sposób te buty ozdobić, tak, by dziecko z przyjemnością a nie ze wstrętem je nosiło? Dlaczego rodzic jest pod presją pytania "Czy pani chce, by buty spełniały swoją rolę, czy chce pani ich ładnego wyglądu"? Jestem przekonana, że da się połączyć jedno z drugim, tylko trzeba chcieć traktować klienta niepełnosprawnego tak samo, jak każdego innego. Może gdyby projektant wyobraził sobie, że jest takim właśnie klientem i właściwie wyboru żadnego nie ma...
No nic. Przed chwilą odebrałam nowe łuski, więc mówię: do następnej notki, w której zrecenzuję wstępnie ten całkiem nowy dla nas produkt i wrzucę fotki, a i chodzeniu bez łusek zapewne coś wspomnę.
A oto, jak moje dziecię wraz z tatusiem zabijali czas oczekiwania na wykończenie wkładek:



Miłego dnia,

Brak komentarzy: