poniedziałek, 9 marca 2009

ZUM

Witam Was serdecznie.
Bardzo cieszę się, że tamten tydzień minął bezpowrotnie. Nie dość, że Asik pochorował się, to jeszcze pewna osoba zamiast zająć się swoimi niepełnosprawnymi dziećmi postanowiła zatruć mi życie. Ale nie będę o niej pisała, bo zwyczajnie nie warto zawracać sobie głowy kimś, kto aż kipi jadem zawiści i odreagowuje własne niepowodzenia życiowe na innych. Nigdy nie zrozumiem czemu ludzie szydzą z cudzego szczęścia, zamiast o swoje własne zadbać...
We środę, po powrocie ze szkoły, Asia zameldowała, że była w gabinecie pani higienistki, ponieważ bolał ją brzuszek. Miała dobry nastrój, apetyt także, nie sądziłam zatem, że to cisza przed burzą. Ok. 17-tej zaczęła bardzo marudzić, zupełnie jak nie Asia. Jedno na nią spojrzenie wystarczyło, bym natychmiast sięgnęła po termometr. Ponad 39 stopni, bez objawów typowych dla choroby górnych dróg oddechowych pozwoliło mi postawić diagnozę - ZUM, szczególnie że już dzień wcześniej właściwości zapachowe siuśków i ich nowy image nasunął mi podejrzenia, że coś nam się wykluwa.
Czopki aplikowane co kilka godzin zbijały temperaturę, ale niewiele. Następnego dnia rano pędem do przychodni z próbką do badania ogólnego, bo na posiew w czwartek nikt próbki nie przyjmie, popołudniu znów, by złapać jakiegokolwiek lekarza, aby zerknął na wyniki i ewentualnie zaordynował leczenie. Weekend przecież był przed nami, nie było zatem na co czekać.
Miałam rację - wynik badania moczu był paskudny jak siuśki Asiolka. Do domu wróciłam z Xorimaxem, który sprawdził się podczas poprzedniego zapalenia ukladu moczowego. Czopkami przywracałam Asię do życia jeszcze w sobotę, najgorsze to noce były, bo właściwie nieprzespane, tylko spędzone na czuwaniu przy dziecku.
Na szczęście najgorsze mamy za sobą. Wczoraj Myszka przestała gorączkować, wróciła jej chęć życia i dobry humor. Dziś pojechała do szkoły, ale antybiotyk będzie przyjmowała jeszcze przez kilka dni.
Pozdrawiam Was cieplutko,

1 komentarz:

KajaS pisze...

Asiolku, zdrowiej szybciutko i oby te syfolce poszły sobie daleko i nie próbowały wracać ;) Całusy....