wtorek, 20 maja 2008

Oczywiste wykorzystane na naszą niekorzyść

Hej, hej, kochani.
Od niedzielnego wieczora mamy taką aurę, że Asia bez problemów przyswoiła sobie znaczenie powiedzenia "pogoda pod zdechłym Azorkiem". Na dodatek oziębiło się znacznie, więc ogólnie jest be.
Do przedszkola dziecię dziś zaspało, ale to nic. Bo taka niepracująca mama, jak ja, to komfort. I to dla obu stron - totalny luz, zamiast zdenerwowania pt. "spóźnimy się". No więc Asia spała sobie do woli, a mama myślała nad tym i tamtym.
To rozmyślanie nie zawsze wychodzi mi na dobre. Czasem bowiem dochodzę do krytycznych wniosków, podczas gdy rzecz brana na żywioł jest przeze mnie akceptowana bez zastrzeżeń.
Tak właśnie przyjęłam niedawno wiadomość, że oto skończyła się bajka "Rehabilitacja Asi finansowana przez NFZ". A dziś szlag mnie, za przeproszeniem, trafia, bo...tak się IMHO nie robi i już.
Jakieś półtora roku temu powstało w naszym mieście, a raczej zostało oddane do użytku, Maltańskie Centrum Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym i Ich Rodzinom, statutowo obejmujące opieką (lekarską i rehabilitacją) dzieci od urodzenia do siódmego roku życia. Zdecydowaliśmy się na to, gdyż szczęśliwie jednym z pracowników okazał się być nasz rehabilitant. Tak więc utrzymaliśmy naszego p. Janka i już nie musieliśmy płacić 50 zeta za godzinę rehabilitacji. Tak miało być jeszcze do sierpnia przyszłego roku, a wg wiadomości przekazywanych pocztą pantoflową rysowała się przed nami możliwość przedłużenia tego "kontraktu" jeszcze o rok co najmniej, a może nawet dwa lata.
Tymczasem podczas ostatniej wizyty p. Janek zakomunikował nam, że niestety kończy się nasza współpraca pod egidą Centrum. Pani dyrektor (to ta pani, która po przeprowadzeniu pierwszej części badania psychologicznego Myszki raczej stwierdziła niż zapytała retorycznie ""Widzi pani, chciałaby pani, aby Asia była inteligentna") zadecydowała o tym, by przydzielić p. Jankowi inne dzieci. Swą decyzję umotywowała stwierdzeniem, że jest on jedynym rehabilitantem tzw. wyjazdowym i musi objąć pieczą wszystkie te dzieci, które z różnych względów nie mogą być przywożone do ośrodka na rehabilitację.
My akurat nie mamy żadnych przeciwwskazań i jeździć na rehabilitację możemy. Szkopuł jednak w tym, że...nie do p. Janka, niestety, bo Asia została panu Jankowi odebrana. I w taki oto sposób delikatnie zostaliśmy zmuszeni do powrotu do płatnej rehabilitacji. Oczywiste bowiem jest, że nie oddamy Asiolka w inne ręce.
Amen.

6 komentarzy:

KajaS pisze...

o kurcze... jaki koment fajny powyżej :)
Myślę, że i tak Wy odwalacie całą robotę, a pan Janek Was odpowiednio ukierunkowuje... Więc dobrze, że nie musicie się widywać codziennie... zawsze to jakiś plus w tej nieciekawej sytuacji...

Marta pisze...

Nie zmienia to jednak faktu, przy którym bedę się upierała: tak się nie robi i tyle. Skoro do siódmego roku życia, to do siódmego. A im dłużej o tym myślę, to przychodzi mi do głowy jeszcze jedno - czy czasem ktoś nie jest rehabilitowany na nasze konto...Brzydka myśl, ale jakoś opuścić mnie nie może.

Marta pisze...

A co do komenta, tego fajnego. Gość niezłe zdjęcia publikuje.;)
PS. Nie znasz czasem hiszpańskiego?

KajaS pisze...

Masz rację co do reh., ale zawsze mogą Ci powiedzieć, że nie musisz się ćwiczyć u p. Janka... co i tak nie jest wam na rękę... Smutno mi razem z Wami.
P.S. Hiszpański może i czasem znam, ale na pewno nie dziś i na pewno nie na jawie... ;)

Marta pisze...

Pewnie, że nie muszę. Ale to tylko teoria. W praktyce nikt przy zdrowych zmysłach, świadomie, nie stojąc pod przysłowiowym murem, nie zmienia rehablitanta po paru latach. Zwłaszcza takiego, dzięki któremu dziecko robi ogromne postępy. Czy Ty sama dajmy na to zaufałabyś komuś, kogo zupełnie nie znasz? I nie masz pewności, czy czasem pod jego okiem Twoje dziecko się nie cofnie w rozwoju? Straci wiele z tego, co już osiagnęło? Bo ja nie. I dlatego uważam, że takie postawienie w sytuacji z jednym tylko wyjściem jest bardzo nie fair. Moim zdaniem pani decydująca wiedziała doskonale, że może sobie na taki krok pozwolić, bo z Janeczka nie zrezygnujemy za żadne skarby świata.

KajaS pisze...

To skoro wiedziała, to faktycznie zrobiła Wam świństwo... :(