Przez najbliższe dwa tygodnie będę wolna od dreptania naszymi lokalnymi górami i dolinami prowadzącymi do przedszkola i z powrotem. Asię bowiem trzeba izolować od innych dzieci, ponieważ ma szkarlatynę.
To jakieś paskudztwo, jedyne z chorób zakaźnych, przy którym choremu podaje się antybiotyk. Coś mi się zdaje, że ten antybiotyk ma raczej zapobiegać jakimś powikłaniom. Bo dlaczego za trzy tygodnie koniecznie trzeba zrobić Myszce badania z krwi (morfologia, ASO) i moczu? Hmmm... Lecę poczytać sobie co nieco o szkarlatynie. Asiolek jest pierwszym z moich dzieci, które złapało tę chorobę, więc właściwie nic o niej nie wiem.
Miłego wieczoru, kochani.
poniedziałek, 14 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
o nie, przykro mi...
a ta szkarlatyna boli?
a do 1 maja sie ją wyleczy?
Całusy.
Kasiu, spokojnie. Szkarlatyna nie boli tylko swędzi, a do 1 maja zdążymy już o niej zapomnieć. Tak więc, kochana, szykuj walizki z kreacjami i odkładaj kasiorę na paliwo. ;) Pozdrówka, buziole.
Uuu a ja myślałam że szkarlatyna to to samo co błonica i bardzo się zmartwiłam bo błonica jest straszna :-( Życzę zdrowia!
Alu, płonica (bo tę nazwę zdaje się miałaś na myśli), to rzeczywiście to samo. Ona niekoniecznie jest straszna dla każdego. Im młodszy człowiek, tym łagodniej ją przechodzi, a poza tym to i tak sprawa indywidualna. Asia przechodzi ją łagodnie - oprócz typowej wysypki i obniżonym apetytem nic jej nie dolega. A! Dziękuję za życzenia zdrowia. Pozdrówka.
O kurcze,a to się Asi przyplątało.Uściskaj małą od nas mocno i życz zdrówka.:)
Ja także życzę szybkiego mijania choroby... Pozdrawiam serdecznie :)
Prześlij komentarz