niedziela, 13 kwietnia 2008

Czyżby to niezidentyfikowana póki co zakaźna?

Gdyby nie Asia powiedziałabym, że weekendowa laba już za mną. Ale Asia postarała się, aby codzienny pośpiech nie nadszedł zbyt szybko. Przynajmniej tak się wydaje na chwilę obecną.
Wczoraj wieczorem odkryłam na brzuszku Myszki wysypkę, przypominającą rozsypany równomiernie zabarwiony na różowo grysik. Nie przejęłam się nią zbytnio sądząc, że...przejmować się póki co nie należy, gdyż brak po temu więcej danych.
Dzisiaj rano sytuacja zmieniła się na tyle, że wizyta w przychodni w dniu jutrzejszym została postanowiona. Wysypka "wylewała" się z powierzchni brzuszka na pozostałe części ciała, stała się także bardziej intensywna i to zarówno jeśli chodzi o kolor, jak i jej zagęszczenie.
Natomiast oględziny Asiolkowej skóry tu i ówdzie poczynione przed położeniem jej spać wskazywałyby na to, że to raczej tylko "rzucik" uczuleniowy, choć moje dziecię ani nie jadło niczego nowego, ani mama nie zmieniła środków kosmetyczno-higienicznych. No i do tego ciepława główka, pomijając fakt, że od czwartku Asia jest "bigantycznie" płaczliwa, a to zazwyczaj było symptomem pełnoobjawowej choroby.
Tak więc na wszelki wypadek Asia zostanie w domu, a ja będę usiłowała dodzwonić się do przychodni. Tym razem jednak nie zamierzam spędzić całego poranka ze słuchawką przy uchu. O, nie! Jeśli nie uda mi się dodzwonić w ciągu pół godziny maksymalnie, to udam się do lekarki bez rejestracji. Cóż, po ostatnim razie mam po prostu dosyć...

Udanego tygodnia życzę wszystkim naszym stałym sympatykom i przypadkowym lub nie, ale cichutkim jak myszki gościom.

2 komentarze:

Olusia pisze...

Martek mam nadzieję, że to nic poważnego :( Ściskam Was mocno i ślę tonami buziaki zdrówka :))

ewka00@onet.eu pisze...

zakażna? wszystko możliwe...oby sie wyjaśniło szybciutko...pozdrawiam was moje drogie!