środa, 9 kwietnia 2008

Pampkowy problem - co zrobić z tym fantem?

Mam już na tyle dużo lat, że już raczej żaden człowiek nie zaskoczy mnie swoją postawą. Tak myślałam jeszcze do niedawna, teraz zaś przypuszczam, że jeszcze niejedno w życiu wprawi mnie w stan osłupienia.
Wczoraj Asia wyjątkowo musiała zostać w przedszkolu prawie do jego zamknięcia. W związku z tym, przed wizytą u dentysty, do którego dojeżdżam, musiałam wpaść na chwilę do Myszki, by ją wycewnikować. Na powitanie usłyszałam, że niepotrzebnie fatygowałam się, bo przed chwilą mojej córce zmieniono pampka, bo był bardzo już mokry. Widać panie, mimo moich wyjaśnień, nie zdają sobie sprawy z konieczności cewnikowania. W łazience zaś okazało się, że pampek jest mokry, a tyłek czerwony od tkwiącego w nim od dłuższego czasu kupsztala (jak mogłam mniemać nie tylko po zaczerwienieniach, ale i po zaschniętych na skórze śladach).
Pomyślicie, że robię "igły z widły", a to przecież drobiazg. Otóż nie, bo u Asi bardzo łatwo może dojść do zakażenia układu moczowego w ogóle, co wynika z wady pierwotnej, a noszenie zanieczyszczonego pampersa tym bardziej naraża ją na ZUM-a.
Już pomijam fakt, że coraz częściej muszę leczyć odparzenia, które u dzieci z rozszczepem kręgosłupa z łatwością przeobrażają się w odleżyny. Kto choć raz miał okazję walczyć z odleżynami, ten wie... Kto nie wie, niech przynajmniej zerknie jak to wyglądało ostatnim razem...Powiem tylko, że z uwagi braki w unerwieniu u osób z RK ta walka jest o wiele bardziej żmudna niż u innych ludzi.
Zastanawiam się, czemu pani - nie pytana przecież - poczęstowała mnie taką bajeczką. Przecież wiadomo było, że sprawa się wyda...
Najgorsze jest to, że z własnej woli podjęto się wykonywania tej czynności. Na samym początku przedszkolnej kariery Myszki zapowiedziano mi stanowczo, że panie doskonale pamiętają jak zmienia się dziecku pieluchę i nie zamierzają mnie w tym celu ściągać do przedszkola. Z wielkimi objekcjami przystałam na to...przecież nietrudno wyobrazić sobie niechęć do przewiajania cudzego dziecka, szczególnie tak już dużego...nawet jeśli wynika to z dobrej woli opiekuna.
A ja naprawdę od zawsze stoję na stanowisku, że to ja mam obowiązek i taką sytuację uważam za zdrowszą. W przenośni, a ostatnio dosłownie. Po wezwaniu wrzucam piąty bieg i jestem w przedszkolu w 15 minut. Ten kwadrans to o wiele krótszy czas oczekiwania na zmianę pampka...
Dla dobra Asiolka powinnam jak najszybciej zrobić z paniami nowe uzgodnienia, bo może panie nie potrafią powiedzieć wprost, że mają już serdecznie dość, a obawiają się, że nie zrozumiem...? Ja natomiast obawiam się, że mogę zostać źle zrozumiana, a tak bardzo nie chcę urazić żadnej z pań.
Może zatem powinnam jednak poczekać do nowego roku szkolnego i z nową panią jasno umówić się co do problematycznych spraw związanych z Asią...? Przeczekać z ogromną nadzieją, że przez najbliższych kilkanaście tygodni nie wydarzy się nic przykrego...? Image Hosted by ImageShack.us

2 komentarze:

KajaS pisze...

Cóż, mogę napisać tylko tyle, że z pewnością problemu nie wyolbrzymiasz... No i mogę tylko trzymać kciuki za powodzenie... bo podpowiedzieć nie potrafię :) Całuski.

Olusia pisze...

Martek jak na mój ''matkowy' rozum to powiedz, bo juz lepszy chyba foch pani niż ZUM co? A myśle, że jej Twoja propozycja ulży, ściskam Was babeczki moje i buziolki!