Witajcie, kochani.
Poświąteczne porządki już za mną, tylko jakoś odeprać się nie mogę, hihi. Asia znów nie została odstawiona do przedszkola, ponieważ znów...zaspałyśmy. Teraz jasne stało się kto w domu robi rano najwięcej rabanu - wszak dziś jeszcze są ferie.
Od wczoraj mamy regularną zimę, taką z mrozikiem i zadymkami. Zatem może to i dobrze, że Asia nie dotarła do przedszkola. Pogoda zupełnie niespacerowa, a Myszka obudziła się w nocy zachrypnięta i z pełnym kinolem. Ech...
Korzystając z chwilki czasu powiem Wam, że tuż przed świętami mocno zwarzył mi się humor. W czwartek padł odkurzacz i robot kuchenny, na co wskazywały wszelkie znaki na niebie i ziemi. W każdym razie damska część naszego klanu nie uruchomiła sprzętu. Robota odpuściłam sobie zmieniając jedynie słodkie menu, czyli pożegnałam się z "Ambasadorem", bo wygodna się zrobiłam i żadna siła nie zmusiłaby mnie do ucierania masy ręcznie. Za to bez odkurzacza nie mogłam wyobrazić sobie życia i po konsultacji z jedynym żywicielem rodziny zakupiłam nowy. Wieczorem zaś okazało się, że noga jestem i nawet nie potrafię odkurzacza do kontaktu podłączyć. Żeby było bardziej interesująco, to i robot ruszył w magicznych rękach mojego małżowina. Ale "Ambasador" będzie dopiero w niedzielę. Jeśli komuś ślinka pociekła na samą myśl o tym smakołyku - zapraszam serdecznie.
To tyle na razie. Wieczorkiem wrzucę Wam pewną fotkę. Przekonacie się z niej, że koszyczka na święconkę wcale nie trzeba odkładać do lamusa na wiele kolejnych miesięcy, bo w tym czasie doskonale może służyć dziecku. Co najwyżej wyeksploatowany trzeba będzie wymienić na nowy.
Miłego popołudnia i wieczoru, kochani.
wtorek, 25 marca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarzy:
Witam zimowo, niż wiosennie. U nas też zima w pełni. Śnieżek mocno chwilami sypie.
Martusia nie kuś tak tym ambasadorem, bo w niedziele będziesz miała niespodziewanych gości.:)
Asi życzmy zdrówka.
Pozdrowienia dla całej rodzinki.
Jestem jeszcze tak pełna po świętach,że nic mnie nie rusza.:)))
Jutro wybywamy na spotkanie z panią psycholog,jeśli dotrzemy,bo Grzesio dziś porządnie zwymiotował.
Pogoda u nas też zimowa a ja balkon buduje.W zasadzie to już stoi,ale na położenie płytek to trzeba jeszcze poczekać.No i na nasiadówki też.;)))
Pozdrawiam .Buziole dla Asiulki.
Dorotko, to już nie będziecie niespodziewanymi gośćmi.;) Weź tylko, proszę, pod uwagę, że to będzie mój ambasadorski debiut. :lol
Kasiu, ja także dziś nie bardzo mogę patrzeć na żarełko, ale do soboty daleko. Nie wybierasz się czasem do taty?;) Trzymam kciuki za mojego zięcia - by brzuszkowa sensacja okazała się być incydentem i aby zadziwił panią psycholog.:) A tak a'propos nasiadówek...Pamiętasz, że w lipcu będziemy w Międzywodziu?;)
Pozdrawiam Was, babolce kochane i podsyłam gorące buziole.:)
Kasiu, Marta dobrze mówi, że do soboty daleko. :) Więc namyśl się jeszcze.
Co do debiutu nie martwie się, bo zawsze w domku z zielonym dachem wszystko nam smakuje. :)
Miłej nocki kochani.
Jak się odważę to w połowie kwietnia zjadę na południe.Ale jak zakończę roboty z balkonem,bo przez tę pogodę wszystko idzie z opóźnieniem.
No mowa,Międzywodzie obowiązkowo spotkanie.Ja zresztą wybywam z Grześkiem pod namiot do Dziwnowa.Jak będzie ładna pogoda to może wtedy jak Wy będziecie.
Dorotko,na nic,właśnie zjadłam delicje i dalej mnie nic nie rusza.:))))))))))))))))))))))
Muszę się wziąść za odchudzanie.
Noooo, Kasiu, odwagi życzę w takim razie.;) Chętnie podeślę Ci na to konto...tabletki od bólu głowy.;)
A co do odchudzania, to ja wzięłam się za nie już w grudniu. Tylko jakoś efektów nie widać. He he he.
Pozdrowionka, buziaki.
No dziewczyny, jeszcze od Świąt tydzień nie minął, a Wy już mi humor psujecie odchudzaniem.... :)
E tam, nikt się nie będzie odchudzał bo nie ma z czego. :)
Pozdrawiamy.
Nooo, chciałabym nie mieć z czego.
Prześlij komentarz