Dzień cotygodniowych zakupów w hipermarkecie już jakiś czas temu stał się dla mnie niejaką udręką. Siła nabywcza pieniądza maleje z uwagi na podwyżki cen, czego mój małżowin nie może zrozumieć dając wyraz swojemu niezadowoleniu z kwestii rządzenia się przeze mnie rodzinnym budżetem. Że niby za dużo kasy wydaję... No, dobra, pomyślałam, to niech mnie ktoś zastąpi. Niech nawet udowodni, żem kiepska gospodyni, bylebym nie musiała na te zakupy jechać. - Kto pojedzie dziś zamiast mnie do hipermarketu? - udarłam się z dołu do "Góry". Do starszych córek znaczy się. Nic. Cisza. Nawet echo nie zagrało. Ponowiłam pytanie, z tym samym efektem. Nagle odzywa się ze swojego pokoiku Asia: - Mamusiu, po co pytasz? Przecież dobrze wiesz, że nikt. Jutro koniecznie muszę wytłumaczyć Myszce co to takiego "pytanie retoryczne".
Znam, znam, Dorotko. Ale też jak każdy czasem łudzę się...A Asia? Cóż, jest tylko kochanym wyjątkiem, co to potwierdza regułę "umiesz liczyć licz na siebie". Ha ha ha. Ona także wyrośnie z tej przemożnej chęci pomagania i wyręczania. Buuuu. ;)
Joasia przyszła na świat pewnego letniego przedpołudnia wprowadzając w nasze poukładane życie sporo zamętu. Los bowiem ofiarował jej rozszczep kręgosłupa i wodogłowie.
4 komentarze:
Marta znasz może stare przysłowie "umiesz liczyc licz na sibie" choć jest jeden wyjątek który nazywa się Asia. :)
Buziaczki.
Znam, znam, Dorotko. Ale też jak każdy czasem łudzę się...A Asia? Cóż, jest tylko kochanym wyjątkiem, co to potwierdza regułę "umiesz liczyć licz na siebie". Ha ha ha. Ona także wyrośnie z tej przemożnej chęci pomagania i wyręczania. Buuuu. ;)
Ciekawe, czy to z wiekiem mija..? Nie, chyba nie wszystkim...mam nadzieję znaczy się :) Buziaki!
Kaju, nadzieję zawsze mieć należy. ;)
Prześlij komentarz