Czesik, Babolce.
Zaraz muszę zbierać się po Asię do przedszkola (odpukać, hi hi), ale może zdążę napisać tych kilka obiecanych słów n/t nowego pomysłu.
Otóż wymyśliłam sobie, że skoro po powrocie do domu moje dziecko jest tak straszliwie zmęczone, że nie ma sił ćwiczyć, to będziemy wstawały o szóstej, by ten punkt programu dnia codziennego zaliczyć przed wyjściem. Nawet budzik nastawiłam sobie, hehe, ale widać ktoś nie zdzierżył, bo sprawdziłam w ustawieniach - drzemka zafajkowana, a telefonik milczał jak zaklęty. Tak więc porażka na samym wstępie.
Ale nic to, bo i tak mogę być z siebie dumna. Wykołowałam Asiolczę jak nic i chcąc nie chcąc, a właściwie chcąc ćwiczenia w końcu zrobiła marudząc przy nich tylko troszeczkę.
Mysza uwielbia stękać, że się nudzi bez bajek, więc perfidnie to wykorzystałam stawiając ultimatum: robisz ćwiczenia i w nagrodę oglądasz bajki, a im szybciej je zrobisz, tym szybciej będziesz mogła włączyć telewizor. Nie robisz - nie oglądasz nic poza wieczorynką.Pierwsza reakcja: krzyk, płacz i tupanie nogami. Gdy jednak zorientowała się, że nie zamierzam się ugiąć i zdania nie zmienię, dała sobie spokój. Tak więc chcąc nie chcąc...musiała chcieć.

Za jakieś dwie godziny przekonam się, czy Asia zapamiętała tę lekcję i o sile własnej konsekwencji, z którą - jak już wspominałam w którymś miejscu - ostatnio u mnie kruchutko.
Miłego popołudnia, moje drogie.
Zaraz muszę zbierać się po Asię do przedszkola (odpukać, hi hi), ale może zdążę napisać tych kilka obiecanych słów n/t nowego pomysłu.
Otóż wymyśliłam sobie, że skoro po powrocie do domu moje dziecko jest tak straszliwie zmęczone, że nie ma sił ćwiczyć, to będziemy wstawały o szóstej, by ten punkt programu dnia codziennego zaliczyć przed wyjściem. Nawet budzik nastawiłam sobie, hehe, ale widać ktoś nie zdzierżył, bo sprawdziłam w ustawieniach - drzemka zafajkowana, a telefonik milczał jak zaklęty. Tak więc porażka na samym wstępie.
Ale nic to, bo i tak mogę być z siebie dumna. Wykołowałam Asiolczę jak nic i chcąc nie chcąc, a właściwie chcąc ćwiczenia w końcu zrobiła marudząc przy nich tylko troszeczkę.
Mysza uwielbia stękać, że się nudzi bez bajek, więc perfidnie to wykorzystałam stawiając ultimatum: robisz ćwiczenia i w nagrodę oglądasz bajki, a im szybciej je zrobisz, tym szybciej będziesz mogła włączyć telewizor. Nie robisz - nie oglądasz nic poza wieczorynką.Pierwsza reakcja: krzyk, płacz i tupanie nogami. Gdy jednak zorientowała się, że nie zamierzam się ugiąć i zdania nie zmienię, dała sobie spokój. Tak więc chcąc nie chcąc...musiała chcieć.


Za jakieś dwie godziny przekonam się, czy Asia zapamiętała tę lekcję i o sile własnej konsekwencji, z którą - jak już wspominałam w którymś miejscu - ostatnio u mnie kruchutko.
Miłego popołudnia, moje drogie.

4 komentarze:
Boshe...ćwiczenia o 6 rano przecież to zakrawa na początki sadyzmu ;-) ;-)
He he he. Nie jest tak źle, Aniu. Jak na razie nic z tego nie wyszło, ale swoją drogą osobiście widzę w tym sporo korzyści. Primo: pobudka o 6-tej rano, to free wieczór już od 18-19. Secundo: upada argument pt. "jestem straaasznie zmęczona". Tertio: kto wcześnie wstaje, temu pan Bóg daje" (więc gdzie tu sadyzm?). ;) Pozdrówka buziaki.
Naprawdę Asia chodzi spać o 18-19???? Od dziś budzę Malwę o 6 rano, a co, będę mogła spokojnie poglądać polskie mózgoczepy...hi,hi
Nieee, o 19-tej jest w łóżku, ale zasypia po 20-tej. Czasem dobrze po 20-tej. Ale gdyby wstawała o 6-tej nie wytrzymałaby tak długo.;) Pamiętam, jak robiliśmy na szaro starsze rodzeństwo Asi - o 18-tej puszczaliśmy im nagrana dzień wcześniej wieczorynkę i ok. 19-tej mieliśmy już od nich offa. Ale to tylko zimą, gdy dzień był krótki byliśmy tacy perfidni. Latem uskutecznialiśmy spacery i różne wypady do oporu.;)
Prześlij komentarz