czwartek, 29 stycznia 2009

Zima w sam raz na fotograficzne łowy, a ja chora...

Piękną zimę mamy - sporo śniegu jest i lekki mrozik. Jak wystawiłam Asiolka rano za bramę, to zachciało mi się z aparatem fotograficznym w plener iść. Ale byłyby udane łowy, fiu fiu. Niestety, nawet najzdrowszego niemoc czasem łamie. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że migiem z drogi bym zawróciła, więc pokornie poczłapałam resztką sił do domu na gorącą herbatę.
Wczoraj popołudniu ledwo dowlokłam się do przychodni (jakieś 3 km pieszkom) i ostatkiem sił wgramoliłam się na 1 piętro. Jak dobrze, że choć czekać w długiej kolejce nie musiałam. Kilka minut tylko i już kolejna radość - to nie żadne zapalenie płuc, jak przypuszczałam po bólu w adekwatnych miejscach ciała, podobno nawet nie zapalenie oskrzeli, a zwykłe zapalenie krtani i tchawicy. Zwykłe, a tak wykańczające, że padłam wcześniej od Asi. A tego, że w oskrzelach cisza, to wcale pewna nie jestem, mimo że pani doktor dość dokładnie mnie osłuchała. Napady kaszlu, takiego oskrzelowego właśnie dają mi się we znaki ostro, więc coś tu chyba nie tak jest z tą diagnozą. Ale nic to. Przecież łykam silny antybiotyk, o szerokim spektrum działania (mam nadzieję, bo nawet nie zerknęłam na ulotkę), to może wszystko wyleczy...?
Po trzech dniach kuracji powinnam odczuć wyraźną poprawę, ale choć to jak w sam raz w sobotę ma nastąpić, to i tak z naszych planów wyjazdu na narty nici. Buuuu. Dobrze choć, że przed Myszką niespecjalnie snuliśmy wizje szalonych zjazdów na saneczkach, a i o próbie na nartach nic nie wspominaliśmy, bo by się dziecię poryczało jak przysłowiowy bóbr. Trudno, basen będzie musiał wystarczyć, ja zaś muszę załatwić sobie zastępstwo w babskiej przebieralni, bo nie wyobrażam sobie, żeby Jurek zabrał Asię do męskiej. Oby tylko nie okazało się, że córka coś od matki podłapała.
A na narty na sam środek pustyni ostatecznie się wybierzemy i tyle.


Pozdrawiam Was cieplutko i miłego "łykendu" życzę,

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zatem zdrówka życzę a Asiolkowi dobrych fluidów podsyłam, coby nic od Ciebie nie załapała ;)

Anonimowy pisze...

zdrówka życze zdrowiej szybciutko..nas też grypa położyła....niestety...

Marta pisze...

Serdeczne dzięki, Babolce kochane.
Od nas do Was też lecą magiczne cosiki pełne zdrówka.
Pozdrawiam Was cieplutko. Cmok, cmok.:)

KajaS pisze...

I ja zdrówka życzę no i hmmm, już zazdroszczę tych nart w Dubaju... ;)

Marta pisze...

Nie zazdrość, Kajka, tylko na wspólny wyjazd daj się namówić.;)

KajaS pisze...

Do Dubaju????? Jakoś marnie to widzę...ale może góra Chełm na początek wystarczy, albo Bieszczady może? ;)

Marta pisze...

Hmm...ostatecznie na początek (dobry) może byc Chełm a potem Bieszczady. Lub na odwrót. Niech tylko chorzy wrócą do formy. Ale Dubaju nie odpuszczę. Może nie dziś i nie jutro, może nawet nie w tym wcieleniu, ale nie zrezygnuję z górki pośrodku pustyni. Hi hi.
A tak w ogóle to podobno chcieć znaczy móc.;)Co o tym sądzicie?